Nie jestem pewien, ale mam
wrażenie, że od dawien dawna, a pisząc od dawien dawna, piszę o
tysiącach a nie dziesiątkach lat, pochówek miał istotne
znaczenie. Szczególnie istotne, dla tych , którzy byli sławni i
bogaci, sławą i bogactwem dostosowanym do ich własnych czasów.
Może dla tych mniej sławnych i bogatych, też miał, ale brak sławy
i bogactwa, nie pozwalał na pochówkowe szaleństwa. Ci sławni i
bogaci, mieli, jak sądzę, trochę skrzywioną perspektywę i trudno
im było pogodzić się, że po śmierci przestaną być sławni i
bogaci, a zgniją jak ci zwykli, najzwyklejsi, co przecież mogło
rozwalić każdy hierarchiczną strukturę społeczną, gdyby ci
niżsi dostrzegliby podobieństwa zgnilizn. Żeby utrzymać porządek
i utrwalić wieczną tradycję, należy właściwym zmarłym zapewnić
właściwą pośmiertną odprawę. Taką, żeby po wsze czasy, każdy
mógł stwierdzić, że tu spoczywa nie jakiś tam kmiot co pasał
gęsi, ale prawdziwy Heniek Zdobywca, który podbił siedem wiosek,
zgwałcił piętnaście kobiet i trzech chłopców, porywał w
niewolę i przywłaszczał krowy.
Można oczywiście zrobić
odpowiednią oprawę: fanfary i sztuczne ognie, kolorowe orszaki i
tłumy na miarę możliwości. Ale pamięć ludzka jest słaba,
zawodna i trudno wyobrazić sobie, że ktoś za milion lat będzie
pamiętał, jaki ten Heniek miał zajebisty pogrzeb. Można trochę
wspomóc pamięć i układać pieśni o gwałtach i porywanych
krowach, okraszając to smokami, siedmioma górami i Jormungandem,
można snuć opowieści o rodowodach sięgających Odyna czy Ozyrysa.
Dobre pieśni i niezłe rodowody potrafią trwać. Ale zawsze
wątpliwość wkradnie się w Heńka ducha: czy aby to jest
wystarczające trwanie? Heniek głupi nie jest, słyszy, jak pieśni
o całkiem niedawnych bohaterach śpiewane są rzadziej i z mniejszym
zaangażowaniem a postacie w rodowodach blakną.
Heniek Zdobywca musi sięgnąć
po coś więcej, coś co nigdy nie przeminie, coś co upamiętni jego
wyjątkowość i rozpanoszone ego po sam horyzont zdarzeń. I w końcu
znajduje odpowiedź: kamień i złoto. Czyli najlepiej zostać
pochowanym z mnóstwem złota pod stertą kamieni. Ta sterta ma
podwójną funkcję (ma jeszcze kilka ale w tym kontekście ma te
dwie): trudno ją rozwalić zwykłymi środkami i trudno dostać się
do złota, które przecież ma mu towarzyszyć po wsze czasy, a leżąc
sobie zmarłym, trudno opędzać się od rzezimieszków i
plądrowników. I tak jakoś się złożyło, że zaczęło się
niewielkich kurhanów, kamiennych kręgów, coraz większe kurhanów
i większych kamieni a skończyło na ponad 6 000 000 000 kilogramów
kamienia, co i tak na niewiele się zdało, przynajmniej w kwestii
złota.
Myśl, że Heniek jakiś
czasów przetrwa po wsze czasu w kamieniu i złoci, nie daje
spokojnie zasnąć innym Heńkom, którzy także poczuli zew swej
wyjątkowość i ścierpieć nie mogą zawodności pamięci i tępią
złych Heńków a ciosają tych dobrych, bo na odpowiednią ilość
złota nie mogą sobie pozwolić. Mają coś więcej niż nadzieję,
że ich wyjątkowość także spotka się ze zrozumieniem Heńków
następnych a zwyczajność ich śmierci i murszejące pokłady
pamięci da się przeciwstawić trwałości uszlachetnionych
materiałów naturalnych.
Tak
to właśnie jest. Miałem napisać o czymś zupełnie innym a
zagłębiłem się w wielkość wielkich i obraziłem wielu Henryków,
za co przepraszam. Planowałem napisać o piramidzie. W takim razie o
piramidzie napiszę następny wpis a ten niech będzie nazbyt
rozbudowanym wstępem, a jednocześnie samodzielnością, ze wstępem,
całym szajsem w środku i błyskotliwą puentą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz