poniedziałek, 4 kwietnia 2016

14 lutego. Część III. O pożytkach i niebezpieczeństwach bombardowania. Oraz o tym, że nie napisałem za dużo o Huxleyach a może powinienem



Najwyższy czas opuścić odkrywców, do których i tak pewnie powrócę i zająć się Aldousem Huxleyem, który jak już wspomniałem umierając zażyczył sobie LSD, dzięki czemu mógł umrzeć na wizji. Jak łatwo się domyślić Aldous Huxley miał ojca i matkę. Miał też całkiem rozbudowaną rodzinę, o której opowieść zajęła by grube tomiszcza i, jeśli byłaby ładnie napisana, byłaby fascynująca lekturą. Niedzielne obiadki musiały tam być dosyć dziwne, uwzględniając dodatkowy pierwiastek szaleństwa. Nie mam zamiaru (to absurdalne pisać o tym o czym nie zamierza się pisać) opisywać tej rodziny, chociaż mogłoby być to przyjemne i pożyteczne zajęcie. Właściwie to wróciłem do Aldousa Huxleya po to, żeby wspomnieć, że miał rodzeństwo w tym brata, Juliana Huxleya, zmarłego 14 lutego 1975 roku. J.H. może nie należał do barwnych, bohemicznych  postaci, ale za to walnie przyczynił się do powstania UNESCO i WWF, co już zasługuje na uznanie. Działał też na rzecz humanizmu będąc jednym założycieli Międzynarodowej Unii Humanistycznej i Etycznej i wraz A. Einsteinem i T. Mannem i J. Deweyem czegoś co się nazywało First Humanist Society of New York. W każdym razie w jego biografii humanizm i sekularyzm występuje tak często, jak słowo bóg w ustach morderców. Wszystko więc wskazuje, że był zwykłym wywrotowcem, bo nie pokładał nadziei w boskiej interwencji a w intelektualny czynnik  ludzki, który mógłby przyczynić się do polepszenia losów ludzi i nie tylko ludzi, co jest jeszcze bardziej godne uznania. Oczywiście to oznacza, że był cholernym lewakiem, co nie było najlepszym pomysłem w USA na przełomie lat 40 i 50’. Na jego szczęście był Brytyjczykiem, więc makkartyzm mógłby go ominąć, gdyby nie szefował UNESCO. Zaliczył na tym stanowisku tylko dwa lata bo się nie podobał amerykanom. Gdy w latach 20’ i 30’ jak grzyby po deszczu wzrastały wszelkie rasy wybrane i predestynowane miał czelność zaproponować, żeby zamiast rasy używać określenia grupa etniczna. Pomysł się nie przyjął, bo pomijał nieistniejące różnice

Wróciłem do Aldousa Huxleya także dlatego, że jest autorem „Nowego Wspaniałego Świata”, książki w której poczesne i religijne miejsce ma niejaki Henry Ford, który znany jest z tego, że umarł 7 kwietnia, więc niedługo będzie rocznica jego śmierci. Henry Ford jest również znany z tego, że stworzył jeden z największych koncernów samochodowych, że wyprodukował samochód dla mas, że dobrze płacił robotnikom, ale dopiero po tym, jak zamienił ich w roboty, zanim powstały roboty, które zastąpiły ludzi zamienionych w roboty. H. Ford jest znany także ze swojego flirtu z A. Hitlerem. Flirt ten zaowocował tym, że Ford finansowo wspomagał nazizm i produkował wojskowe pojazdy dla faszystowskich Niemiec i podzespoły do V-2 (między innymi). Podczas wojny fabryka Forda prawdopodobnie wykorzystywała niewolniczą siłę roboczą. I teraz następuje takie coś w co nie chce uwierzyć. Czyta się to dziesięć razy, sprawdza w innych źródłach, ale wszystko wskazuje, że jest to prawda. Idzie się więc spać albo zapala kolejnego papierosa, mając nadzieję, że to jakieś głupie zwidy. Ale nie. To się naprawdę wydarzyło. Fabryka Forda produkuje sobie w nazistowskich Niemczech. Ale w tym czasie Niemcy są przecież w stanie wojny z USA. Alianci wpadli na pomysł bombardowania niemieckich fabryk (a właściwie fabryk znajdujących się na terenie Niemiec). Bombardują więc. Dostało się też Kolonii i ucierpiała fordowska fabryka. Gdy wojna skończyła się koncern Forda dostał odszkodowanie od rządu USA, za to, że rządowe bombowce zbombardowały fabrykę Forda produkującą na rzecz rządu III Rzeszy, która była w stanie wojny z rządem USA. Rząd oczywiście zapłacił nie ze swoich pieniędzy, ale z pieniędzy podatników. I jak tu z czystym sumieniem kupować fordy?

Z tymi bombardowaniami to zawsze jest problem. 14 lutego 1945 roku amerykańscy nawigatorzy zrobili zyg zamiast zrobić zag (Paragraf 22) i pomylili Drezno z Pragą i zbombardowali Pragę zamiast Drezna. Dzięki tej pomyłce Kurt Vonnegut siedzący w drezdeńskiej rzeźni miał większe szanse na przeżycie i przeżył. Nie przeżyło za to 701 mieszkańców Pragi. A propos K.V. – za kilka dni (11 kwietnia) można obchodzić rocznicę jego śmierci. Obchodzenie rocznicy jego urodzin (11 listopada) można połączyć z marszami, machaniem flagami, szklaneczką alkoholu i papierosem, rzutem brukowcem i wyrywaniem drzew. Ciekawe czy mieszkańcy Pragi dostali odszkodowania, za wspomnianą pomyłkę

Bombardowanie Drezna z Vonnegutem w rzeźni i bombardowanie Kolonii (nawet z uwzględnieniem praskiej pomyłki) robi wrażenie. Podobnie jak każde inne bombardowanie. Na Kolonię zrzucono prawie 35 tys. ton bomb. To jakieś 50 kilogramów na mieszkańca. Żaden wynik i to jeszcze rozłożony na lata i 263 naloty. Da się znaleźć o wiele lepsze średnie. A poza tym Niemcy sami sobie zasłużyli, bo posłuchali się bandy szaleńców i poszli za nimi jak lemingi, żeby później obudzić się i nie pamiętać kilku albo kilkunastu lat

Koniec części III. CDN.

PS. Moje ambitne plany tworzenia jednego wpisu tygodniowo były niestety nierealne i muszę ograniczyć częstotliwość postów do osiągalnego poziomu uzależnionego od pracy, pisania i innych obowiązków.