Gdy jesteś wielbicielem
ziarna stajesz się susłem. A suseł to taka naziemna i z wyglądu
sympatyczna wiewiórka. Może nie wiewiórka, ale do wiewiórki
całkiem podobna. W naszym wspaniałym dumnym kraju występują dwa
gatunki susłów: moręgowany i perełkowany. Występują to może za
dużo powiedziane: moręgowany wyginął a perełkowany ledwie dyszy.
Moręgowany trzymał się całkiem nieźle, ale w końcu rozwój,
postęp, wzrost HDI i oranie skutecznie i błyskawicznie wytrzebiły
całą populację. Miłośnicy susłów moręgowanych uznawszy, że
jest całkiem spoko gryzoniem postanowili spróbować zaprosić je z
powrotem, odnosząc przy tym pewne sukcesy.
Drugi gatunek susła, z tych
susłów występujących w naszym dumnym kraju, to suseł
perełkowany. Przetrwał on w kilku miejscach, ale nie można
napisać, że ma się świetnie.
Susły są nietypowymi
zwierzętami, gdyż jako nieliczne są lotniskolubne, chociaż wolą
te lotniska mniej uczęszczane. Kilka susłów perełkowanych na
widok pewnego lotniska tak się podekscytowało, że dały drapaka z
ogródków działkowych, w których znalazły się wbrew własnej
woli. Zwiały (nie jest do końca jasne, jak to było) i utworzyły
największą kolonię. W szczycie liczyła ponad dwanaście tysięcy
susłów, czyli dużo susłów lotniskowych. Na nieszczęście dla
susłów i szczęście dla podróżnych lotnisko przestałe być
przyjazne susłom. Całkiem przypadkowe niezbyt zimowe zimy także
susłom nie sprzyjały więc w ciągu kilku lat z dwunastu tysięcy
zrobiło się nie wiadomo ile, ale mało (kilkadziesiąt). I znowu
trzeba zapraszać susła z innych miejsc, ale tym razem dotyczy to
susła perełkowanego. Co ciekawe susły to zwierzęta, które
sprzyjają eko-mleko-mięso-hodowli. Suseł czuje się dobrze tam,
gdzie krowa wychodzi się popaść a nie tam gdzie krowa stoi w
jednym miejscu przez całe swoje gówno warte życie. Co oznacza, że
popijając ekomleko, zjadając ekobioser i podsmażająć
bioekowołowinę przyczyniamy się do dobrostanu susła (pod
warunkiem, że krowa mieszkał/mieszkała w południowo-wschodniej
RP).
Lotnisko,
na którym susłowi perełkowanemu było tak dobrze to lotnisko w
Świdniku, czyli prawie Lublinie, czyli lotnisko Lublin (LUZ).
Lotnisko Lublin w Świdniku, jest położone w Świdniku, czyli
mieście, w które słynie z produkcji urządzeń do latania
skonstruowanych przez pewnego francuskiego producenta rowerów, który
niemal czterdzieści lat od udanego kilkudziesięciosekundowego (i,
nie ukrywajmy, niezbyt wysokiego) lotu zginął zbombardowanych przez
połączone siły antyniemieckie. Innymi słowy Świdnik słynie z
śmigłowców, produkowanych przez Wytwórnię Sprzętu
Komunikacyjnego „PZL-Świdnik” SA, zwaną kiedyś po prostu WSK
Świdnik i położoną przy Alei Lotników (oczywiście) Polskich 1 i
należącą przede wszystkim do Leonardo S.p.A. (w dobrym tonie
byłaby zmiana nazwy alei na Lotników Polskich i Włoskich). Nazwa
Leonardo wzięła się, jak mniemam, od Leonarda do Vinci, który
pierwszy wpadł na pomysł z helikopterem, ale nie doczekał się
odzwierciedlenia swojego pomysłu w materialności latającej.
Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w swojej zamierzchłej
przeszłości produkowała także motocykle, zwane powszechnie
wueskami.
I tak to poczynając od susłów i ich wymierania dotarłem
okrężną drogą do tytułu mojej powieści, którą napisałem,
która trawi się po męczącej redakcji (będąc na miejscu
redaktorki, rzucałbym w siebie potężnymi dawkami słów
powszechnie uważanych za obelżywe), i którą mam nadzieję będzie
można przeczytać z początkiem wiosny. Ten tajemniczy tytuł to:
WSK.