piątek, 5 stycznia 2018

Susłowanie WSKi, czyli o lotniskach, motorach, Świdniku, ochronie, wymieraniu i ekobio

Gdy jesteś wielbicielem ziarna stajesz się susłem. A suseł to taka naziemna i z wyglądu sympatyczna wiewiórka. Może nie wiewiórka, ale do wiewiórki całkiem podobna. W naszym wspaniałym dumnym kraju występują dwa gatunki susłów: moręgowany i perełkowany. Występują to może za dużo powiedziane: moręgowany wyginął a perełkowany ledwie dyszy. Moręgowany trzymał się całkiem nieźle, ale w końcu rozwój, postęp, wzrost HDI i oranie skutecznie i błyskawicznie wytrzebiły całą populację. Miłośnicy susłów moręgowanych uznawszy, że jest całkiem spoko gryzoniem postanowili spróbować zaprosić je z powrotem, odnosząc przy tym pewne sukcesy.
Drugi gatunek susła, z tych susłów występujących w naszym dumnym kraju, to suseł perełkowany. Przetrwał on w kilku miejscach, ale nie można napisać, że ma się świetnie. 
 
Susły są nietypowymi zwierzętami, gdyż jako nieliczne są lotniskolubne, chociaż wolą te lotniska mniej uczęszczane. Kilka susłów perełkowanych na widok pewnego lotniska tak się podekscytowało, że dały drapaka z ogródków działkowych, w których znalazły się wbrew własnej woli. Zwiały (nie jest do końca jasne, jak to było) i utworzyły największą kolonię. W szczycie liczyła ponad dwanaście tysięcy susłów, czyli dużo susłów lotniskowych. Na nieszczęście dla susłów i szczęście dla podróżnych lotnisko przestałe być przyjazne susłom. Całkiem przypadkowe niezbyt zimowe zimy także susłom nie sprzyjały więc w ciągu kilku lat z dwunastu tysięcy zrobiło się nie wiadomo ile, ale mało (kilkadziesiąt). I znowu trzeba zapraszać susła z innych miejsc, ale tym razem dotyczy to susła perełkowanego. Co ciekawe susły to zwierzęta, które sprzyjają eko-mleko-mięso-hodowli. Suseł czuje się dobrze tam, gdzie krowa wychodzi się popaść a nie tam gdzie krowa stoi w jednym miejscu przez całe swoje gówno warte życie. Co oznacza, że popijając ekomleko, zjadając ekobioser i podsmażająć bioekowołowinę przyczyniamy się do dobrostanu susła (pod warunkiem, że krowa mieszkał/mieszkała w południowo-wschodniej RP).

Lotnisko, na którym susłowi perełkowanemu było tak dobrze to lotnisko w Świdniku, czyli prawie Lublinie, czyli lotnisko Lublin (LUZ). Lotnisko Lublin w Świdniku, jest położone w Świdniku, czyli mieście, w które słynie z produkcji urządzeń do latania skonstruowanych przez pewnego francuskiego producenta rowerów, który niemal czterdzieści lat od udanego kilkudziesięciosekundowego (i, nie ukrywajmy, niezbyt wysokiego) lotu zginął zbombardowanych przez połączone siły antyniemieckie. Innymi słowy Świdnik słynie z śmigłowców, produkowanych przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Świdnik” SA, zwaną kiedyś po prostu WSK Świdnik i położoną przy Alei Lotników (oczywiście) Polskich 1 i należącą przede wszystkim do Leonardo S.p.A. (w dobrym tonie byłaby zmiana nazwy alei na Lotników Polskich i Włoskich). Nazwa Leonardo wzięła się, jak mniemam, od Leonarda do Vinci, który pierwszy wpadł na pomysł z helikopterem, ale nie doczekał się odzwierciedlenia swojego pomysłu w materialności latającej. Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w swojej zamierzchłej przeszłości produkowała także motocykle, zwane powszechnie wueskami. 

I tak to poczynając od susłów i ich wymierania dotarłem okrężną drogą do tytułu mojej powieści, którą napisałem, która trawi się po męczącej redakcji (będąc na miejscu redaktorki, rzucałbym w siebie potężnymi dawkami słów powszechnie uważanych za obelżywe), i którą mam nadzieję będzie można przeczytać z początkiem wiosny. Ten tajemniczy tytuł to: WSK.