wtorek, 23 marca 2021

Czy Andrzej Duda jest debilem?

 

Pan Jakub Żulczyk stanie przed sądem za znieważenie głowy państwa. Jako, że czytałem kilka książek pana Żulczyka a niektóre z nich uznałem i wciąż uznaję za całkiem dobre wywołałem sam siebie do odpowiedzi i wypowiedzenia na temat owego oskarżenia. Właściwie nic by się nie zmieniło gdybym nie czytał książek pana Żulczyka a on sam byłby zupełnie inną osobą. Spróbuje więc podsumować sprawę. W punktach.

Odpowiedź na pytanie, czy Andrzej Duda jest debilem wydaje się oczywista. Ale meritum tej sprawy nie jest w stwierdzeniu stanu faktycznego kondycji umysłowej AD.

1. „Debil” jest określeniem pejoratywnym. Nie określa psychiatrycznie stopień upośledzenia umysłowego (kiedyś może tak, teraz już nie). Mówiąc o kimś „debil” nie stwierdzamy (a przynajmniej nie tylko) faktu jego ograniczeń intelektualnych ale wrzucamy owego debila w szerszy kontekst. Jeżeli ktoś jedzie 200 km/h w terenie zabudowanym jest debilem (proszę zwrócić uwagę, że dotyczy to jednostkowego zdarzenia; będzie o tym dalej, w punkcie 12), chociaż jego IQ może być dosyć wysokie, a on sam człowiekiem pełnym sukcesów i głębokich przemyśleń. Innymi słowy mówiąc o kimś „debil”, negatywnie ją oceniamy i to często w oderwaniu od jego możliwości intelektualnych.

2. Prawo chroni godność jednostki. Publiczne powiedzenie o kimś „debil” jest naruszeniem godności innej osoby, więc można, także za pośrednictwem aparatu państwa, domagać się zadośćuczynienia naruszenia godności.

3. „Debil” o prezydencie kraju narusza po pierwsze godność osoby ale także godność głowy państwa (abstrahując od zasadności zapisu chroniącego głowę państwa).

4. Prezydent jest reprezentantem obywateli, jest swego rodzaju jednoosobową personifikacją obywateli lub zabawiając się metafory jest punktem, w którym, za pośrednictwem wykrzywionego zwierciadła, skupia się obraz całego społeczeństwa, czyli jest odzwierciedleniem społeczeństwa, a co za tym idzie z pewną dozą fantazji można przyjąć, że powiedzenie, że prezydent jest debilem, oznacza, że obywatele kraju są debilami. Skoro w prawie demokratycznych wyborach AD został prezydentem i zakładając jednocześnie, że jest debilem, można przyjąć, że mamy do czynienia ze społeczeństwem debili. Co niesie za sobą problem, gdyż można niemal na granicy pewności przyjąć, że w społeczeństwie debili są osoby, które debilami nie są. Co z kolei może rozpocząć dyskusję o systemie demokratycznym (Jeżeli 52% głosuje na A to A reprezentuje 52% czy 100%? Dlaczego A bierze wszystko? Czy A powinien się zmienić i być trochę jak B, który otrzymał 48%? Dlaczego 52% decyduje o 48%? Czy jak 52% zagłosuje na osobę i osoby, które podwyższą podatki dla rudych to czy to demokracja?). Te jednoosobowe odzwierciedlenia oznacza, że medale, dyplomy i nominacje profesorskie wręcza społeczeństwo, które w tym celu zatrudniło, poprzez wybór, prezydenta.

5. Powiedzenie o AD debil, oznacza w takim razie trzy stwierdzenia: że jednostka AD jest debilem (jest przez mówiącego uważana za debila), że głowa państwa (prezydent, urząd itd.) jest debilem oraz ze społeczeństwo jest debilem. Każde z tych stwierdzeń niesie różne problemy.

6. Głowa państwa wybrana w prawie demokratycznych wyborach, która w sposób ewidentny nie jest reprezentantem ogółu a jedynie określonej grupy (czyli metaforyzując zwierciadło nie jest sferą (wiem, że to nie sfera ani nawet wycinek sfery) taką jak w teleskopie Newtona a czymś z pogranicza gabinetu luster w wesołym miasteczku dla debili), formalnie pozostaje prezydentem, ale z punktu widzenia wartości stojących za antyznieważeniową ochroną głowy państwa, przestaje nim być na poziomie generalnym (obejmującym tak 48% jak i 52%), a co za tym idzie powiedzenie o AD debil, nie jest znieważeniem głowy państwa, a znieważeniem aparatczyka, czyli osoby publicznej formalnie będącej prezydenta, a nieformalnie (czyli w oparciu o wartości stojące za instytucją prezydenta) nią nie będąc.

7. Jeżeli prezydent jest jedynie aparatczykiem to mówiąc o nim debil formułujemy jedynie pejoratywne określenie w stosunku do niej jako jednostki oraz formacji, która go reprezentuje. W takim ujęciu ochronie podlega naruszenie godności jednostki.

8. Będąc osobą publiczną (aparatczykiem) w sposób oczywisty jest narażony na niepochlebne opinie i nawet jeśli są one obraźliwe wchodzą w zakres może niezbyt wysublimowanej ale jednak krytyki. Starając się unikać sformułowania, na których oparta jest obecna polityka w RP (a wy to…), czyli my zrobiliśmy coś złego ale przecież wy coś jeszcze gorszego, posłużę się nim budując pewną analogię. Określenie aparatczyka debilem jest taką samą formą krytyki jak powiedzenie o zdradzieckich mordach, gorszych sortach i nie ludziach (powiedzenie o kimś debil nie przekreśla jego człowieczeństwa). Abstrahując od tego, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że jedne sformułowania mijają się z prawdą a inne graniczy z pewnością.

9. W państwie autorytarnym, z którym w wielu aspektach mamy do czynienia w RP, krytyka (nawet w formie uproszczonej acz bogatej treściowo) formacji wprowadzającej ów autorytaryzm oraz osób ją reprezentujących, zależy niemal wyłącznie od odwagi owego krytyka i gotowości poniesienia konsekwencji. Z tego punktu widzenia jest uzasadniona i moralnie właściwa (Stefana Kisielewskiego „dyktatura ciemniaków” jest tu dobrym przykładem).

10. Przetrącenie kręgosłupa demokracji, czyli zniszczenie trójpodziału władzy, będące jednym ze wskaźników rządów autorytarnych, z którymi mamy do czynienia w RP i podporządkowanie aparatu przymusu osobie, o której słusznie ktoś (o którym słów niepochlebnych można powiedzieć całkiem sporo, co czyni wszystko pięknie symetryczne) powiedział, że jest zerem (co naruszyło godność owego aparatczyka; bardziej skłaniałbym się jednak do określenia kanalia niż zero) czyni wszelkie postępowanie prokuratorskie i sądowe (niestety także wiele cywilnych i karnych; plus działania niższych funkcjonariuszy aparatu przymusu i kontroli) w sprawach będących wyrazem konfliktu pomiędzy jednostką lub grupą nie będącymi członkami formacji konstruującej państwo autorytarne i aparat autorytarny jest przejawem działania i kolejnym wskaźnikiem wykluwania się autorytaryzmu. Państwo autorytarne zaburza równowagę prawną i czyni pewne grupy i osoby uprzywilejowane prawnie i przez to staje się hegemonem, w stosunku do którego nie ma możliwości działania za pośrednictwem systemu prawnego. Innymi słowy przedstawiciele formacji przekształcającej państwo z poważnie kulejącą demokracją w państwo autorytarne mogę od debili wyzywać kogo chcą.

11. Oczywiście sprawa może być całkiem prosta. Może po prostu Jakub Żulczyk ma zespół Tourette’a. Uwzględniając książki, które napisał, nie jest to wykluczone.

12. Określenie „debil” jest określeniem generalny, definiującym. Opisuje dominującą, konstytutywną cechą jakiejś osoby. Można posiłkować się, że ktoś zrobił/zachował się jak debil, co wcale nie wskazuje, że jest debilem. O sobie mogę powiedzieć, że wiele razy zachowałem się jak debil, jak idiota albo nawet jeszcze gorzej. Niestety w omawianym przypadku i odnosząc się poszczególnym przejawów trudno wyobrazić sobie wypowiedź posiłkującą się spójnikiem „jak”, gdyż przykładów byłoby zbyt wiele a obraz zbyt nieczytelny. AD zachował/wypowiedział się jak debil powtórzone tysiące razy razi nudą i rozmywa istotę sprawy. Powiedzenie AD jest debilem można interpretować jako generalną ocenę wypowiedzi i zachowań owego AD, czyli stwierdzenie, że w zdecydowanej większości przypadków AD zachował się jak debil, wypowiedział się jak debil. Czyli stwierdzenie, że AD jest debilem, może oznaczać figurę retoryczną, za którą kryje się ocena wypowiadającego na temat czynów i słów AD, bez odbierania godności owemu AD.

13. Zakładając, że każdy człowiek ma przyrodzoną godność, której nikt nie może mu odbierać ani jej naruszać (na marginesie państwa autorytarnego z punktu 10 powstaje pytanie: ile razy przedstawiciele państwa naruszyli godność osób i grup i nie spadł im włos a za to spadło wiele gwiazdek spełniających życzenia), otwarte, filozoficznie trudno rozstrzygalne, balansujące na subiektywnym oglądzie rzeczywistości, pozostaje pytanie, czy działania lub zaniechania jednostki może pozbawić ją (jednostka sama pozbawia się swojej własnej godności) godności a więc pozbawić ją cechy, która podlega ochronie. Wydaje mi się, że nawet Brevikowi należy się uznanie jego godności, nawet jeśli życzę, żeby do końca jak najdłuższego życia tylko cierpiał (ale czy cierpienie nie narusza godności; ale bagno). Inaczej się ma jednak sprawa z jednostką, która została wcielona w prezydenta i swoim zachowaniem pozbawiała ów urząd godności (np. podpisując na stojaka w towarzystwie innego, też niezbyt sympatycznego, prezydenta, ale przynajmniej siedzącego), co spowodowało, że owa godność a właściwie jej brak został przeniesiony na całe społeczeństwo. Zachowując się jak debil, pozbawił godności urząd a więc pozbawił godności społeczeństwo, które reprezentuje, ergo nie zasługuje na ochronę przeciwko znieważaniu ani jako prezydent, ani aparatczyk, ani jednostka (dopóty pozostaje prezydentem), co uprawomocnia nazywanie go debilem.


PS. To ciekawe: niezależenie od stanu faktycznego, o organizacja, która dąży do totalizacji w imię ich wartości (które, jak przyjmuje, są uniwersalne tak bardzo, że bardziej nie można) nie można pisać, że jest finansowanego z pewnego wschodniego źródła tak niezależnie od stanu faktycznego nie można pisać/mówić, że AD jest debilem. Nie wiem skąd mi się ta analogia wzięła. Nie pozostaje nic innego jak 100 razy napisać: Rzymianie idźcie do domu.