czwartek, 4 listopada 2021

O granicy, bagnach, paragrafie 22, zimnie, głodzie, karuzeli i współudziale, czyli żubr wie co w trawie piszczy

 


Osoby o słabszych nerwach zaczynają od aktu IV

AKT I Ustawa

Dawno, dawno temu czytając odkryłem, że pisać można inaczej. Że jest nie tylko świat Sienkiewicza czy Żeromskiego. To odkrycie było powieścią, którą wciąż uważam za jedną z najwybitniejszych przeze mnie przeczytanych: „Paragraf 22” (na marginesie: w powieści, która niebawem się ukaże – „Pokolenie” - ukryłem paragrafowe zdanie w tekście – taki ukłon z mojej strony, a książkę zakończyłem cytatem z pierwszej powieści Hellera). Sam paragraf jest genialny w swojej prostocie a jego skuteczność niepodważalna. A to, że działa i jest stosowany nie oznacza wcale, że istnieje. Wystarczy wiara w jego moc a odwdzięczy się ciężką pracą w polu sprawiedliwości jedynie słusznej. Z podziwem dla literatury znawstwa przyjąłem więc nowelizację ustawy o cudzoziemcach, w której to hołd literaturze złożono i to, jakby dla podkreślenia miłości do beletrystyki, podwójny a nawet potrójny, co już kochania fanatyzmem trąca. Jakby tego było mało to i jeszcze elementy fantastyki niby z Lema, Dicka czy Strugackich włącza co, na raptem kilkunastu zdaniach tekstu, jest objawem iskry geniuszu. Żeby w niepewności nie trzymać przedstawię myśli błyskotliwe.

Cudzoziemiec, który nielegalnie przekroczył granicę (granicę Shengen) i został niezwłocznie po tym akcie przechwycony przez Straż Graniczną (SG), na podstawie postanowienia komendanta placówki SG, zostaje z RP wydalony (push-back). Oczywiście może się odwołać ale odwołanie nie wstrzymuje procesu wydalania. Czyli może się odwołać listownie wysyłając list z lasu z adresem zwrotnym w lesie tuż za czwartą brzozą obok osikowego zagajnika. Gdyby jednak ów cudzoziemiec chciał złożyć wniosek o ochronę międzynarodową (zwaną potocznie azylem) to musi go złożyć niezwłocznie po przekroczeniu granicy. Jeśli jednak złoży niezwłocznie to oznacza, że niezwłocznie pojawił się w ramionach SG a więc zostanie wydalony (nie ma tu tryby warunkowego: „komendant placówki Straży Granicznej właściwy ze względu na miejsce przekroczenia granicy sporządza protokół przekroczenia granicy oraz wydaje postanowienie o opuszczeniu terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”; nie ma tu: może wydać postanowienie, jest „wydaje postanowienie”) i może się odwoływać (a właściwie złożyć zażalenie). Złożenie wniosku na niewiele się zda bo jeśli cudzoziemiec jest przejęty przez SG niezwłocznie po przekroczeniu granicy to SG może jego wniosek pozostawić bez rozpatrzenia. Czyli cudzoziemiec nielegalnie przekraczający granicę musi złożyć wniosek niezwłocznie ale składając go niezwłocznie zostaje wydalony a wniosek nierozpatrzony. Wniosek o ochronę może złożyć gdy przybył bezpośrednio „z terytorium, na którym jego życiu lub wolności zagrażało niebezpieczeństwo prześladowania lub ryzyko wyrządzenia poważnej krzywdy”, czyli ustawodawca zakłada, że gdzieś w podlaskich lasach jest teleportal z Iraku albo że Afgańczycy fruwają. „Niezwłocznie” pojawia się kilkukrotnie w nowelizacji i zastanawiam się czy za każdym razem to to samo niezwłocznie czy może niezwłocznie z różnych opowieści.

Z punktu widzenia cudzoziemca każdy kontakt z SG i innymi służbami RP jest stratą więc jedynym racjonalnym działaniem jest ukrywanie się i próba przedostania się do kraju bardziej na zachód. Co z kolei oznacza, że władzy zostają tylko rozwiązania siłowe, cudzoziemcom nadzieja na przeżycie, mafii wyrastają możliwości zarobkowe (np. transport do Niemiec), organizacjom pomocowym długie spacery.


AKT II Ustawa 2 (Kodeks Karny)


Z jednej strony zawsze wydawało mi się, że system prawa powinien być spójny. Że artykuły różnych kodeksów nie mogą być wzajemne sprzeczne. Że interpretacja przepisów może nie będzie jednoznaczna (jednoznaczność jest niebezpieczna) ale przynajmniej spoglądająca w jednym kierunku. Z drugiej strony zawsze zdawałem sobie sprawę, że niespójność i niejednoznaczność prawa jest elementem kontroli nad obywatelami i rozszerza możliwości zarobkowania prawnikom i doradcom podatkowym oraz tym, których na prawników i owych doradców stać. Zakładałem też, że prawo obejmuje wszystkich obywateli w tym funkcjonariuszy państwowych, którym obywatele, jakby na to nie patrzeć, lepiej lub gorzej ale jednak płacą. Stąd moje przekonanie, że przy pewnych przestępstwach lub wykroczeniach kara dla owych funkcjonariuszy powinna być wyższa niż dla niefunkcjonariuszowego zwykłego obywatela. A już zupełnie spójność artykułów zakładałem, gdy rzecz kodeksu karnego dotyczyła. Co przekładało się na wiarę, że kara za zabójstwo (art. 148 KK) to od 8 lat do dożywocia, niezależnie czy sprawca był rudy czy łysy (zdając sobie sprawę z sytuacji wyjątkowych: niepoczytalność, nieletniość). Trudno było mi sobie wyobrazić, że można jednocześnie zakładać, że KK będzie przestępstwo określał i wskazywał zakres kary a inna ustawa będzie nakazywała lub umożliwiała przedsięwzięcie owego czynu, zwłaszcza funkcjonariuszom państwowym. Nowelizacja ustawy o cudzoziemcach nakazuje SG wywalanie ludzi do lasu (push-back), gdzie część z nich umiera, co nie było trudne do przewidzenia. Przytoczę więc kilka artykułów KK (zwracam zwłaszcza uwagę na art. 160. § 1 i Art. 162. § 1) pod prawną rozwagę i z prześladującą mnie myślą, że ustawodawca uchwalił prawo nakazujące łamanie prawa:

Art. 155. Kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Art. 157. § 1. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż 7 dni, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Art. 160. § 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Art. 162. § 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

(Warto zwrócić uwagę, że w przytoczonych artykułach ustawodawca posługuje się terminem „człowiek”, nie obywatel, nie Polak).

Czy artykuł 162. § 1 nie nakazuje biegać po podlaskich lasach z garnkami ciepłej zupy i ciepłymi ubraniami ustanawiając biegających jako tych, którzy postępują zgodnie z literą i duchem prawa a funkcjonariuszy państwowych od prezydenta podpisującego począwszy przez marszałka Grodzkiego, który pomylił przycisk przy głosowania po zwykłego szeregowego Straży Granicznej uznać za przestępców?


AKT III (Ruchanie krów)

W akcie 2 zwróciłem uwagę, że KK odnosi się do człowieka („Kto naraża człowieka...”), ale przecież całe te zamieszanie można łatwo wysprzątać i wyprostować, gdy cudzoziemiec człowiekiem być przestanie albo okaże się nie w pełni człowiekiem, nie do końca człowiekiem. Już tym, że w świecie państw nie chce być obywatelem własnej ojczyzny, że rusza w nieznane, zostawiając przeszłość, historię, znane widoki i przynależność do kraju odkrajał rąbek swojego człowieczeństwa. Ale to mało. Musi ukazać inną twarz (twarz?). Należy z niego zetrzeć maskę jednostki ludzkiej i objawić inną, nieludzką, czyniąc go nie-człowiekiem, nie-zwierzęciem, nie-przedmiotem, kimś/czymś poza nazwą, nie pasującą nie tylko do artykułów, paragrafów ale także do umysłów, w których nie zagnieżdżą się w charakterze nam-podobnego ale spłyną mętną i jednorodną masą w kloakę odrzucenia, w obcość nieskończoną, której mieszkańcy nigdy nie ujrzą szansy znaleźć się w kategorii MY. To na-zawsze-nie-my wykluczy ich (to) z podlegania tym samym prawom, z ochrony godności, z szacunku i da narzędzie (uzasadnienie nie usprawiedliwienie; albo nie; to nawet nie jest uzasadnienie, to logiczno-racjonalna konsekwencja ich nie-ludzkiego charakteru) wszelkich działań bo TO nie będąc człowiekiem nie będąc zwierzęciem nie czuje, nie boi się, nie marznie i w jakiś sposób nie-umiera a jedynie przekształca się, tworząc pseudoczłowieczy (twarz na podobieństwo ludzkiej) obraz wyrastający z kotłującej się magmy. Wydaje się, że usytuowany poza moralnością może tkwić w niebycie w nieskończoność ale jednak śnieg w końcu przykryje jego nie-do-końca-ludzkie ciało a siły natury rozpuszczą, rozłożą i wciągną (może wtedy na chwilę odzyska ludzką twarz).

Odczłowieczyć. Brud, przestępstwo, zarazki, pasożyty, nielegalność, zwyrodnienie, zboczenie, gwałcenie, zagrażanie więc z drugiej strony obrona, reakcja, dbanie, świętość, legalność, zapobieganie.

Cóż, nie jest to jakiś nowy mechanizm ani genialny wymysł specjalisty od ruchania krów czy koni, czyli osoby, którą uważam za niedościgniony wzór podłości, za kogoś kto napawa mnie wstrętem, somatycznym obrzydzeniem.

Niezależnie jednak od mojego obrzydzenia i wstrętu mechanizm ten całkiem niedawno rozpalił piece i wypełnił kominy a z pozoru światły naród uczynił ślepym i głuchym.

O ile skala jest nieporównywalna to mechanizmy są podobne. Nie ma co prawda elementu celowej eksterminacji grupy (nie jest to celem działań) a sama grupa jest według innych kryteriów określana. Skutek uboczny w postaci leśno-bagiennej śmierci w stosunku do nie-do-końca-człowieka jest dopuszczalny albo pozarefleksyjny albo taki jak zdechłość potrąconego pieska. I jest gdzieś daleko (nawet jeśli to kilka kilometrów), gdzieś poza, gdzie nie widać, nie słychać, jakby to działo się gdzieś w mitycznej Afryce.

Gdyby tego mało pojawia się druga narracja, symetryczna, z pozoru stojąca w sprzeczności. Ci sami obdarci z człowieczeństwa (śmierdzący, niebezpieczni) wcale nie są tacy biedni i potrzebujący: mają telefony komórkowe (!!!!), mają ubrania (nawet firmowe jeansy!!!), wydali mnóstwo pieniędzy aby znaleźć się na granicy (to też mechanizm analogiczny do międzywojennego antysemityzmu: z jednej strony brud i tyfus z drugiej tacy jak my, próbujący być tacy jak my, nas udający więc jeszcze bardziej podejrzani, jeszcze bardziej niebezpieczny; taka sama narracja pojawia się obecnie np. w stosunku do Romów: z jednej brud, syf a z drugiej złoto i pałace). To wskazuje, że pomoc nie jest im potrzebna i na nią z pewnością nie zasłużyli; bo żeby komuś pomóc ten ktoś musi w obdartych łachmanach stać słupkiem i skamlać patrząc wzrokiem kotopsa z pokorą, strachem, nadzieją i poddaństwem. Ale wtedy staje się nie-człowieczy.


AKT IV (od którego warto zacząć, jeśli ma się słabe nerwy i mało czasu

czyli o czym ten tekst nie jest, nie był a o czym jest)

1. Nie jest to tekst o okrutnym satrapie zza wschodniej granicy, który morduje obywateli państwa, którym rządzi i który dla wkurwienia swoich zachodnich i północnych sąsiadów, dla przykrycia wewnętrznych problemów, dla utrzymania się przy władzy, dla pieniędzy robi to co robi.

2. Nie jest to tekst o historycznych zaszłościach, o postkolonialnej odpowiedzialności, o odpowiedzialności tych, którzy w bliskowschodnie wojny tak ochoczo się zaangażowali, by później równie ochoczo zastawić za sobą cały ten między innymi przez nich wywołany burdel.

3. Nie jest to tekst o ziemi świętej i czcigodnej granicy.

4. Nie jest to tekst o kapitałach politycznych, o przyciąganiu wyborców, o zyskach, stratach i możliwościach.

5. Nie jest to tekst o UE, która niby tak trochę, że trzeba, że humanitaryzm i w ogóle, ale jak przychodzi co do czego, to tak tylko mrukniemy cichutku a tam na granicach niech się topią czy to w bagnach czy w morzu.

6. Nie jest to tekst o przyczynach, skutkach, konsekwencjach, polityce przez małe jak małe gówno „g” ani o geopolityce przez większe „g” jak większe gówna bywają.

7. Nie jest to tekst o wielu innych kwestiach, których łatwo się domyślić.

8. To tekst o tu i teraz, o kawałku lasu i ludziach, którzy tam umierają. Bez analizy dlaczego się tam znaleźli ani gdzie się udają i co z nimi zrobić jakby przeżyli i zostali.

9. To tekst o systemowym, przez duże, w miarę bogate państwo, skazywaniu ludzi na zdychanie z zimna, głodu.

10. To tekst o tym, że w jakiś pokrętny sposób wszyscy to firmujemy.

11. I o tym, że karuzela wśród czarnych latawców jak szalona się kręci, tak niezmiennie od wieków, tylko majtki inne błyskają.

sobota, 28 sierpnia 2021

patrząc na kota

 Śpi. Zwinięty, zadowolony, szczęśliwy. Patrzę i zazdroszczę. Być nim chociaż przez parę minut. Zapomnieć o tępym bólu kolana, o marznących stopach, którym nie pomagają ani wełniane skarpetki ani ciepłe kapcie. Zbliża się południe i zaraz będę musiał zdjąć piżamę, założyć koszulę, czarny krawat i czarny garnitur i wyjść przez te drzwi i mówić. Szeptać. Słuchać plotek. Wykrywać spiski. Wynosić jednych i gubić innych. Krzyczeć i wrzeszczeć. Niedługo dowiem się, kto co zrobił, kto czego nie zrobił, kto się ugiął, kto zdradził, kto komu zagraża i kto koga za zdrajcę uważa. Będę musiał rozsądzać, godzić i podburzać, insynuować i węszyć. Wykrywać wśród zdań łechcących ziaren buntu, niezgody, zalążków myślenia przekornego, nasion chciwości, łapczywości nieokiełznanej. Myślą, że nie widzę, że w zaślepieniu nie dojrzę ich planów ich wężowej śliskości. Że cień mój pozwala snuć plany i kąpać się w samouwielbieniu, w pewności, wieczności. A na moim grzbiecie umoszczeni, na moich barkach wyniesieni. Znikąd powstali, z niczego ulepieni, to ja w ich bezkształtną masę, glinę niebytu tchnąłem słuszności postawę i możliwości szeroko rozwarte. Rozpinam piżamę i zerkam nieśmiało na me ciało obwisłe, zestarzałe.

Zakładam białe majtki, za duże, za luźne a chciałbym wskoczyć w stringi błękitne, błyszczące. Ale jak zdobyć majteczki takie, żeby nikt nie podpatrzył, nie dopytywał, nie zerkał? Mój dom moim więzieniem, nawet ja moim własnym więzieniem. Ten marsz mnie tak natchnął. Bo dzisiaj paradują, w kolorach z muzyką, radośni, szczęśliwi. Nawet pod moim oknem nie przejdą, tylko gdzieś tam, daleko. W telewizorze sobie wieczorem popatrzę. Ale tak, żeby nikt nie widział, że patrzę, że widzę zbyt długo, za długo na zwykłą odrazę, za długo na wstręt. Może by pomyśleli, że patrzę z sympatią. I już by szeptać zaczęli, nowe sojusze wiązali, plotki sadzili. W stringach błękitnych, błyszczących z młodzieńcem za rękę, place splecione, bym szedł z uśmiechem mimo nogi bolącej i starości nieustępliwej. I chłodu, którego nie mogę się pozbyć. A później zamiast schabowego kotleta, mizerii, ziemniaków smoothie różowe bym pił. Ale nie pójdę, bo co by mama powiedziała, jakby brat na mnie patrzył. A szeptacze, lizusy, klakiery za plecami moimi już by intrygi knuli, jak dzieło me wielkie przejąć, poprowadzić a mnie od sterów odciągnąć, wykluczyć. Patrzę na kota, śpiącego, szczęśliwego i zamiast stringów błękitnych, błyszczących wkładam majtki za duże, za luźne, zamiast koszuli w brokacie, krawat ponury i wychodzę prowadzić ich, przewodzić im. Nie mam już wyjścia, nie ma ucieczki, już do końca mych dni, do śmierci mojej muszę nienawidzić.

piątek, 16 kwietnia 2021

Jak wyklęci komunizm wprowadzali

 „Co by było gdyby?” to ważne pytanie, na które niektórym wydaje się, że znają odpowiedź. Zakładają, że zmiana jednego czynnika determinuje przewidywalny ciąg zdarzeń przeszłych a mając wehikuł czasu można świat uczynić pięknym i kwitnącym, jużci to dusząc Hitlera, gdy maszerował na ASP lub zmniejszając prędkość samochodu do niemal przepisowych. Eksperymenty myślowe o dawnych decyzjach zwykle skutków nie mają poza poszerzeniem horyzontów i wpływając na decyzje przyszłe, gdyż podobno można się trochę nauczyć z historii. 

Gdy jednak czyta się i słyszy wokół i wciąż o decyzjach słusznych i bohaterstwie niedoścignionym i pełnym romantyzmu w walce przeciwko czerwonemu potworowi lampka ostrzegawcza migocze, gdyż przekaz zbyt romantyczny, zbyt bohaterski i za bardzo w wawrzynach mitologii osadzony. 

Krusząc makijaż bohaterstwa, romantyzmu i mitologi można dostrzec obraz inny bez lukru i pieśni niezłomnych. Obraz, który nie plakatowymi farbami malowany a ołówkiem szkicowany, niedokładny i kleksami poorany. 

W faktach można szukać oparcia ale fakty z nazwy tylko są suche. Zagłębienie się poniżej poziomu ogólności powoduje, że rozłażą się i rozklejają, wilgotnieją, puchną i mętnieją. Ale złudna nadzieja się kolebie, że gdzieś tam na dnie czeka prawda prawdziwa z niuansów ograbiona, z sercem bijącym i w promieniach świetlistych.

Dla tej mojej opowiastki fakty ogólne jednak wydają się wystarczające, bo nie o szczegóły mi chodzi, nie o prawdę w konkrecie, nie o prawdę w ogóle (bo ambicja prawdodawcza zbyt mi się dzisiaj niebezpieczna, podejrzana i okrutna wydaje) a o spojrzenie z lotu ptaka o wzroku zmętniałym. Cóż to się więc dzieje, gdy II Wojna Światowa zbliża się do końca a armie miażdżą nazistowskie Niemcy? Zwycięstwo jest niemal pewne. Stalin jest paranoikiem i zbrodniarzem. Polska będzie w radzieckiej strefie wpływów. AK jest wykrwawiona (m. in. po Powstaniu Warszawskim) i w rozsypce. Ludność jest zmęczona wojną, okrucieństwem, morderstwami. Ludność jest przyzwyczajona do okrucieństwa. Ludzie oswoili cierpienie i śmierć. Państwo powstaje z gruzów, tak dosłownych, jak i społecznych. Nie ma struktur władzy, chaos jest powszechny, elity w znacznej części zginęły (zostały wymordowane). Państwo nie ma administracji a aparat przymusu i prawa jest w powijakach, jest budowany naprędce, w oparciu o losowe i niekompetentne osoby z radziecką (potężną) protezą. Częściowo ten aparat tworzony jest przez żołnierzy armii polskiej, którzy walczyli (i ginęli) od Lenino poprzez Wał Pomorski a na Berlinie kończąc. Kiełkująca władza jest silnie związana ideologiczne i ma częściowe poparcie ludności. W kraju chaosu mnożą się grabieże, napady, zbrodnie, morderstwa. Na południowym wschodzie nowych granic polski działa partyzantka ukraińska (czasami we współpracy z tak zwanym podziemiem niepodległościowym). Na ten obraz nakładają się migracje wewnętrzne i zewnętrzne.

W takich warunkach zbudowanie funkcjonującego państwa i skonsolidowanej władzy, która kontroluje jego terytorium i posiada legitymizację budowy aparatu terroru, wymaga, między innymi, jakiegoś dodatkowego czynnika, czynnika uzasadniającego działanie, które bez owego czynnika byłoby utrudnione. Można pokusić się o stwierdzenie, że wystąpienie owego czynnika jest przyczyną, która konstruuje taki a nie inny reżim, gdyż brak owego czynnika przyczyniłby się do skonstruowania inaczej funkcjonującego państwa i innego reżimu politycznego.

W takiej sytuacji działania tak zwanych żołnierzy wyklętych spadła na kiełkujący reżim polityczny pierwszych lat tak zwanej Polski Ludowej (do 1952 roku Rzeczpospolita Polska po 1952 PRL) niczym worek złota dla spragnionego bogactwa inwestora. Samo działanie leśnych partyzantów po zakończeniu wojny geopolitycznej sytuacji zmienić nie mogło ale mogło jak najbardziej zmienić sytuację wewnętrzną uzasadniając narastający terror okresu stalinowskiego, zaangażowanie radzieckie (atakowani i zabijani byli także żołnierze i funkcjonariusze radzieccy), dzięki zgeneralizowaniu wroga umożliwiły atak (wojskowy, polityczny, społeczny i sądowy a właściwie pseudosądowy) na żołnierzy tej części podziemia antynazistowskiego, które po wojnie złożyło broń uznając walkę zbrojną z Rosją za pozbawioną sensu (lub uznającą socjalizm za całkiem niezły pomysł). Tak zwani żołnierzy wyklęci atakując funkcjonariuszy (i obywateli) powstającego państwa byli idealnym uzasadnieniem narastających represji i z punktu widzenia władzy jedyną reakcją na ich działanie była militarny odwet. Właściwie żadna władza (niezależnie jak ją można ocenić) nie może sobie pozwolić aby na jej terenie działały ugrupowania zbrojne atakujące ich funkcjonariuszy w sposób zorganizowany i masowy. Działalność tak zwanych żołnierzy wyklętych wpisała się w szerszy kontekst innych działań antypaństwowych, na które państwo musiało zareagować. Przy czym często rozróżnienie partyzantki antykomunistycznej od grup bandytów było trudne lub niemożliwe, a sami tak zwani żołnierze wyklęci czasami objawiali się w obu rolach. Oczywiście państwo w sposób mniej lub bardziej świadomy obie grupy wrzucało do jednego worka opatrzonego napisem „bandy” i za jednym zamachem pozbyło się i jednych i drugich. 

Trudno ocenić jak wyglądałby reżim powojenny bez leśnego wroga ale wiele wskazuje na to, że ich obecność i działanie skonsolidowało władzę, pozwoliło zbudować aparat terroru, wprowadzić stalinowską wersję państwa, uzasadnić atak na głównie po AK-owską partyzantkę antyniemiecką, przyczyniło się do rozbicia środowiska nieprzychylnego nowemu ustrojowi, w większym stopniu zaangażowało Związek Radziecki. Trudno także ocenić o ile mniejsze byłyby ofiary okresu stalinowskiego, o ile łagodniejszy byłby reżim pierwszych lat powojennych i o ile mniej ofiar byłoby wśród ludności cywilnej. Trudno ocenić z czego wynikała działalność zbrojnego podziemia antykomunistycznego, z głupoty, naiwności, źle pojmowanego patriotyzmu, niewiedzy, nieumiejętności dostrzegania potencjalnych skutków własnych działań, spaczonego romantyzmu czy z nieumiejętności funkcjonowania bez broni i zabijania, niemniej jest niemal pewne, że jego działalność przyczyniła się do powstania takiej wersji państwa z jakim mieliśmy do czynienia w pierwszych latach po II wojnie światowej. 

PS. „W latach wojny domowej 1944-47 z rąk powojennego podziemia antykomunistycznego zginęło 4018 milicjantów, 495 ormowców, 1616 funkcjonariuszy UB oraz 3729 żołnierzy Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojsk Ochrony Pogranicza. Ofiar wśród cywilów było niewiele mniej: 5143 osoby, w w tym 2655 rolników i 691 gospodyń domowych oraz 187 dzieci do lat 14. Łącznie ok. 15 tys. osób. Zginęło też 1980 żołnierzy Armii Czerwonej, głównie powracający z wojny do kraju.

Ocenia się, że zabitych zostało 7672 „leśnych” , według niezweryfikowanych danych w latach 1944-1954 za przestępstwa polityczne skazano na karę śmierci ok. 5 tys. osób, z czego ponad połowę wyroków wykonano”.

Źródło: 

https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2016/03/01/bilans-wojny-domowej-w-polsce-1944-47/

wtorek, 23 marca 2021

Czy Andrzej Duda jest debilem?

 

Pan Jakub Żulczyk stanie przed sądem za znieważenie głowy państwa. Jako, że czytałem kilka książek pana Żulczyka a niektóre z nich uznałem i wciąż uznaję za całkiem dobre wywołałem sam siebie do odpowiedzi i wypowiedzenia na temat owego oskarżenia. Właściwie nic by się nie zmieniło gdybym nie czytał książek pana Żulczyka a on sam byłby zupełnie inną osobą. Spróbuje więc podsumować sprawę. W punktach.

Odpowiedź na pytanie, czy Andrzej Duda jest debilem wydaje się oczywista. Ale meritum tej sprawy nie jest w stwierdzeniu stanu faktycznego kondycji umysłowej AD.

1. „Debil” jest określeniem pejoratywnym. Nie określa psychiatrycznie stopień upośledzenia umysłowego (kiedyś może tak, teraz już nie). Mówiąc o kimś „debil” nie stwierdzamy (a przynajmniej nie tylko) faktu jego ograniczeń intelektualnych ale wrzucamy owego debila w szerszy kontekst. Jeżeli ktoś jedzie 200 km/h w terenie zabudowanym jest debilem (proszę zwrócić uwagę, że dotyczy to jednostkowego zdarzenia; będzie o tym dalej, w punkcie 12), chociaż jego IQ może być dosyć wysokie, a on sam człowiekiem pełnym sukcesów i głębokich przemyśleń. Innymi słowy mówiąc o kimś „debil”, negatywnie ją oceniamy i to często w oderwaniu od jego możliwości intelektualnych.

2. Prawo chroni godność jednostki. Publiczne powiedzenie o kimś „debil” jest naruszeniem godności innej osoby, więc można, także za pośrednictwem aparatu państwa, domagać się zadośćuczynienia naruszenia godności.

3. „Debil” o prezydencie kraju narusza po pierwsze godność osoby ale także godność głowy państwa (abstrahując od zasadności zapisu chroniącego głowę państwa).

4. Prezydent jest reprezentantem obywateli, jest swego rodzaju jednoosobową personifikacją obywateli lub zabawiając się metafory jest punktem, w którym, za pośrednictwem wykrzywionego zwierciadła, skupia się obraz całego społeczeństwa, czyli jest odzwierciedleniem społeczeństwa, a co za tym idzie z pewną dozą fantazji można przyjąć, że powiedzenie, że prezydent jest debilem, oznacza, że obywatele kraju są debilami. Skoro w prawie demokratycznych wyborach AD został prezydentem i zakładając jednocześnie, że jest debilem, można przyjąć, że mamy do czynienia ze społeczeństwem debili. Co niesie za sobą problem, gdyż można niemal na granicy pewności przyjąć, że w społeczeństwie debili są osoby, które debilami nie są. Co z kolei może rozpocząć dyskusję o systemie demokratycznym (Jeżeli 52% głosuje na A to A reprezentuje 52% czy 100%? Dlaczego A bierze wszystko? Czy A powinien się zmienić i być trochę jak B, który otrzymał 48%? Dlaczego 52% decyduje o 48%? Czy jak 52% zagłosuje na osobę i osoby, które podwyższą podatki dla rudych to czy to demokracja?). Te jednoosobowe odzwierciedlenia oznacza, że medale, dyplomy i nominacje profesorskie wręcza społeczeństwo, które w tym celu zatrudniło, poprzez wybór, prezydenta.

5. Powiedzenie o AD debil, oznacza w takim razie trzy stwierdzenia: że jednostka AD jest debilem (jest przez mówiącego uważana za debila), że głowa państwa (prezydent, urząd itd.) jest debilem oraz ze społeczeństwo jest debilem. Każde z tych stwierdzeń niesie różne problemy.

6. Głowa państwa wybrana w prawie demokratycznych wyborach, która w sposób ewidentny nie jest reprezentantem ogółu a jedynie określonej grupy (czyli metaforyzując zwierciadło nie jest sferą (wiem, że to nie sfera ani nawet wycinek sfery) taką jak w teleskopie Newtona a czymś z pogranicza gabinetu luster w wesołym miasteczku dla debili), formalnie pozostaje prezydentem, ale z punktu widzenia wartości stojących za antyznieważeniową ochroną głowy państwa, przestaje nim być na poziomie generalnym (obejmującym tak 48% jak i 52%), a co za tym idzie powiedzenie o AD debil, nie jest znieważeniem głowy państwa, a znieważeniem aparatczyka, czyli osoby publicznej formalnie będącej prezydenta, a nieformalnie (czyli w oparciu o wartości stojące za instytucją prezydenta) nią nie będąc.

7. Jeżeli prezydent jest jedynie aparatczykiem to mówiąc o nim debil formułujemy jedynie pejoratywne określenie w stosunku do niej jako jednostki oraz formacji, która go reprezentuje. W takim ujęciu ochronie podlega naruszenie godności jednostki.

8. Będąc osobą publiczną (aparatczykiem) w sposób oczywisty jest narażony na niepochlebne opinie i nawet jeśli są one obraźliwe wchodzą w zakres może niezbyt wysublimowanej ale jednak krytyki. Starając się unikać sformułowania, na których oparta jest obecna polityka w RP (a wy to…), czyli my zrobiliśmy coś złego ale przecież wy coś jeszcze gorszego, posłużę się nim budując pewną analogię. Określenie aparatczyka debilem jest taką samą formą krytyki jak powiedzenie o zdradzieckich mordach, gorszych sortach i nie ludziach (powiedzenie o kimś debil nie przekreśla jego człowieczeństwa). Abstrahując od tego, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że jedne sformułowania mijają się z prawdą a inne graniczy z pewnością.

9. W państwie autorytarnym, z którym w wielu aspektach mamy do czynienia w RP, krytyka (nawet w formie uproszczonej acz bogatej treściowo) formacji wprowadzającej ów autorytaryzm oraz osób ją reprezentujących, zależy niemal wyłącznie od odwagi owego krytyka i gotowości poniesienia konsekwencji. Z tego punktu widzenia jest uzasadniona i moralnie właściwa (Stefana Kisielewskiego „dyktatura ciemniaków” jest tu dobrym przykładem).

10. Przetrącenie kręgosłupa demokracji, czyli zniszczenie trójpodziału władzy, będące jednym ze wskaźników rządów autorytarnych, z którymi mamy do czynienia w RP i podporządkowanie aparatu przymusu osobie, o której słusznie ktoś (o którym słów niepochlebnych można powiedzieć całkiem sporo, co czyni wszystko pięknie symetryczne) powiedział, że jest zerem (co naruszyło godność owego aparatczyka; bardziej skłaniałbym się jednak do określenia kanalia niż zero) czyni wszelkie postępowanie prokuratorskie i sądowe (niestety także wiele cywilnych i karnych; plus działania niższych funkcjonariuszy aparatu przymusu i kontroli) w sprawach będących wyrazem konfliktu pomiędzy jednostką lub grupą nie będącymi członkami formacji konstruującej państwo autorytarne i aparat autorytarny jest przejawem działania i kolejnym wskaźnikiem wykluwania się autorytaryzmu. Państwo autorytarne zaburza równowagę prawną i czyni pewne grupy i osoby uprzywilejowane prawnie i przez to staje się hegemonem, w stosunku do którego nie ma możliwości działania za pośrednictwem systemu prawnego. Innymi słowy przedstawiciele formacji przekształcającej państwo z poważnie kulejącą demokracją w państwo autorytarne mogę od debili wyzywać kogo chcą.

11. Oczywiście sprawa może być całkiem prosta. Może po prostu Jakub Żulczyk ma zespół Tourette’a. Uwzględniając książki, które napisał, nie jest to wykluczone.

12. Określenie „debil” jest określeniem generalny, definiującym. Opisuje dominującą, konstytutywną cechą jakiejś osoby. Można posiłkować się, że ktoś zrobił/zachował się jak debil, co wcale nie wskazuje, że jest debilem. O sobie mogę powiedzieć, że wiele razy zachowałem się jak debil, jak idiota albo nawet jeszcze gorzej. Niestety w omawianym przypadku i odnosząc się poszczególnym przejawów trudno wyobrazić sobie wypowiedź posiłkującą się spójnikiem „jak”, gdyż przykładów byłoby zbyt wiele a obraz zbyt nieczytelny. AD zachował/wypowiedział się jak debil powtórzone tysiące razy razi nudą i rozmywa istotę sprawy. Powiedzenie AD jest debilem można interpretować jako generalną ocenę wypowiedzi i zachowań owego AD, czyli stwierdzenie, że w zdecydowanej większości przypadków AD zachował się jak debil, wypowiedział się jak debil. Czyli stwierdzenie, że AD jest debilem, może oznaczać figurę retoryczną, za którą kryje się ocena wypowiadającego na temat czynów i słów AD, bez odbierania godności owemu AD.

13. Zakładając, że każdy człowiek ma przyrodzoną godność, której nikt nie może mu odbierać ani jej naruszać (na marginesie państwa autorytarnego z punktu 10 powstaje pytanie: ile razy przedstawiciele państwa naruszyli godność osób i grup i nie spadł im włos a za to spadło wiele gwiazdek spełniających życzenia), otwarte, filozoficznie trudno rozstrzygalne, balansujące na subiektywnym oglądzie rzeczywistości, pozostaje pytanie, czy działania lub zaniechania jednostki może pozbawić ją (jednostka sama pozbawia się swojej własnej godności) godności a więc pozbawić ją cechy, która podlega ochronie. Wydaje mi się, że nawet Brevikowi należy się uznanie jego godności, nawet jeśli życzę, żeby do końca jak najdłuższego życia tylko cierpiał (ale czy cierpienie nie narusza godności; ale bagno). Inaczej się ma jednak sprawa z jednostką, która została wcielona w prezydenta i swoim zachowaniem pozbawiała ów urząd godności (np. podpisując na stojaka w towarzystwie innego, też niezbyt sympatycznego, prezydenta, ale przynajmniej siedzącego), co spowodowało, że owa godność a właściwie jej brak został przeniesiony na całe społeczeństwo. Zachowując się jak debil, pozbawił godności urząd a więc pozbawił godności społeczeństwo, które reprezentuje, ergo nie zasługuje na ochronę przeciwko znieważaniu ani jako prezydent, ani aparatczyk, ani jednostka (dopóty pozostaje prezydentem), co uprawomocnia nazywanie go debilem.


PS. To ciekawe: niezależenie od stanu faktycznego, o organizacja, która dąży do totalizacji w imię ich wartości (które, jak przyjmuje, są uniwersalne tak bardzo, że bardziej nie można) nie można pisać, że jest finansowanego z pewnego wschodniego źródła tak niezależnie od stanu faktycznego nie można pisać/mówić, że AD jest debilem. Nie wiem skąd mi się ta analogia wzięła. Nie pozostaje nic innego jak 100 razy napisać: Rzymianie idźcie do domu.

wtorek, 26 stycznia 2021

Jak sprawiedliwie i racjonalnie zaszczepić

 Szczepienie musi pełnić tak funkcję społeczną (jest dobrem ogólnospołecznym) a także realizować konstytucyjne i powszechne prawo do sprawiedliwości.

Zatem:

I. Dobór osób musi dążyć do maksymalnego ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa oraz gwarantować zachowanie (przetrwania) państwa i narodu.

II. Dobór osób musi uwzględnić, że każdy ma prawo do życia i przeżycia, a więc dobór nie może faworyzować nikogo, gdyż każdy jest równy w obliczu śmierci.

Uwzględniając I:

1. Pierwsza zaszczepiona grupa powinna składać się z osób węzłowych, czyli tych, które mają najszersze kontakty społeczne, realizowane w sposób bezpośredni, w ograniczonej przestrzeni, z przypadkowymi ludźmi, czyli posiadają zdolność do znacznego podwyższenia możliwości transmisji wirusa. Określenie takiej grupy wymaga badań sieci społecznych ale wydaje się, że do takich grup należy zaliczyć: prostytutki oraz członków rodzin patchworkowych w przeciwieństwie do pustelników i kosmonautów.

2. Osoby w podeszłym wieku, o niskiej mobilności, często posiadające znaczne dysfunkcje ruchu nie są osobami węzłowymi w związku z czym ich rola w transmisji wirusa jest znikoma, zwłaszcza, że ze względu na podwyższoną śmiertelność transmisja wirusa szybko ustaje.

3. Niepracujące osoby w wieku emerytalnym także mają ograniczone możliwość transmisji wirusa (chyba, że dodatkowo trudnią się prostytucją) a ponadto, zakładając ich przedwczesny zgon przyczyniają się do znacznych korzyści ogólnospołecznych o charakterze ekonomicznym (jeśli uwzględnimy wywołane pandemią skrócenie o 5 lat życia 100 tys. osób w wieku emerytalnym i średnią emeryturę w wysokości 2500 zł, to otrzymamy niebagatelną kwotę 15 miliardów, nie wliczając kosztów leczenia, opieki geriatrycznej itp.; ponadto, zgony te, w znacznym stopniu przyczynią się do zwiększanie podaży nieruchomości, co korzystnie wpłynie na możliwości mieszkaniowe narodu, oraz przeniosą energię społeczną związaną z ograniczonymi acz istniejącymi kontaktami społecznymi z tymi osobami, na zajęcia bardziej produktywne, tak istotne w czasach kryzysu).

4. Ze względu na ekonomiczne konsekwencje narodowego lokdałnu dla pewnych branż działalności gospodarczej oraz ich węzłowy charakter w transmisji wirusa, w pierwszej kolejności należy zaszczepić barmanów/ki, kelnerów/ki oraz częstych klientów barów, restauracji i dyskotek. Częstych klientów/ek barów, restauracji oraz miłośników/czek tańca (szczególnie wolnych utworów skłaniających do bliskich kontaktów a jednocześnie realizujących praktykę tzw. „odbijania”) należy określić na podstawie odpowiednich badań społecznych. Podobnie należy potraktować trenerów/ki osobistych/e zarówno tych związanych z działalnością sportową jak i intelektualną (wzmacniającą kondycję, sprawność i siłę psychiczną oraz wzmacniające proces samorealizacji; tzw. cołczing).

5. Należy także uwzględnić, iż funkcjonowanie państwa a więc przetrwanie narodu zależy od aparatu biurokratycznego oraz struktur władzy powstałych z nadania suwerena (z nadania politycznego), dzięki którym możliwe jest sprawne działanie skomplikowanej struktury jaką jest państwo współczesne. Oznacza to, że w pierwszej grupie należy zaszczepić urzędników, pracowników ministerstw, włączając to rząd oraz głowę państwa (aparat wykonawczy a nie aparat ustawodawczy). Ze względu na marginalną rolę zawodowych polityków w funkcjonowaniu państwa nie będących w strukturach władzy (tzw. opozycja) ich szczepienie należy przełożyć na późniejszy termin, chyba że jednocześnie działają w branży usług seksualnych i/lub są częstymi gośćmi barów, restauracji, dyskotek.

6. Przetrwanie państwa a więc przetrwanie narodu wymaga sprawnego funkcjonowania aparatu bezpieczeństwa chroniącego zarówno przed wrogiem zewnętrznym jak i wewnętrznym. Należy uwzględnić tak struktury decyzyjne (np. oficerów wojska), jak i motłoch wykonawczy (np. szeregowców). Oznacza to, że do pierwszej grupy należy włączyć wojsko, policję, AW, ABW, CBA, SKW, SWW oraz OT. Oczywistym wydaje się, że analogicznie istotne jest włączenie służb o charakterze ratunkowym: od Straży Pożarnej po WOPR i GOPR.

7. Niezbędnym elementem funkcjonowania państwa jest jego aparat wymierzenia sprawiedliwości realizujący monopol państwa na realizację i egzekwowanie zapisów prawa. Bez owego aparatu państwo nieuchronnie zapadłoby się i popadło w anarchię. Wymaga to włączenia do pierwszej grupy sędziów, prokuratorów, adwokatów i radców prawnych wraz z osobami towarzyszącymi (pracowników sądów, asystentki adwokatów itd.).

8. Państwo oprócz realizacji zadań bieżących winno realizować programy uwzględniające możliwość jego funkcjonowania w przyszłości, a więc zapewnić jego ciągłość (reprodukcję systemu państwowego). Realizacja tego zadania wymaga pozostawienia przy życiu nauczycieli oraz kadry akademickiej (oraz osób, bez których szkoły na żadnym poziomie nie mogą funkcjonować: bibliotekarek, pracowników dziekanatów czy sprzątaczy). Włączenie tej grupy to grupy pierwszej wydaje się niezbędne.

9. Zabezpieczenie istotnych gałęzi gospodarki o charakterze strategicznym jest kluczowe. Energetyka czy uzdatnienie wody i odprowadzanie ścieków nie może wstrzymać swojej działalności, więc pracownicy tych sektorów powinni znaleźć się w grupie pierwszej.

10. Państwo i naród to nie tylko profanum, mechanizm działający w oparciu o odpowiednie struktury. Państwo także sfera sacrum, gdyż dzięki owemu sacrum możliwa jest reprodukcja szeroko pojętej kultury, a co za tym idzie reprodukcja członków wspólnoty narodowej opartej na określonych wartościach i poddających się możliwości zdefiniowania na podstawie cech społeczno-kulturowych a nie wyłącznie biologiczno-fizykalnych. Zachowanie owego szeroko pojętego profanum wymaga zaszczepienia w pierwszej kolejności artystów/ek, duchownych/e i naukowców/czyń, szczególnie tych/te, których oddziaływania ma istotne znaczenie społeczne, określone na podstawie badań sieci followersów i lubieto. Artyści/ki, duchowni/e i naukowcy/czynie, których oddziaływania społeczne jest mniejsze winni zostać zaszczepienie w późniejszym terminie, chyba że dodatkowo trudnią się prostytucją lub dorabiają jako barmani/ki i kelnerzy/ki. Włączenie to tych grup pracowników teatrów, oper, filharmonii, muzeów i klasztorów wydaje się niezbędne.

11. Strefa profanum to nie wyłącznie obszar wysokiej kultury duchowej ale także odrobinę niższej, z jednej strony niezbędnej do zachowania zdrowia psychicznego (tzw. rozrywka) a z drugiej pełniących istotne funkcje poprzez przekazywanie treści i wartości istotnych społecznie w sposób nieoczywisty i pozbawiony patosu. W konsekwencji należy w pierwszej kolejności zaszczepić pracowników telewizji, radia, estrady, wodzirejów, piosenkarzy, sportowców, tancerzy zawodowych, projektantów mody, akrobatów, treserów fok i poskramiaczki lwów.

12. Nieuchronny kryzys ekonomiczny a w konsekwencji społeczny będzie ograniczony a wyjście z niego zostanie znacznie przyśpieszone, jeśli do grupy pierwszej włączymy kadrę zarządzającą przedsiębiorstw: prezesów/ki, członków/inie zarządu, członków/inie rady nadzorczej, dyrektorów/ki, a także kluczowych/e funkcyjnych/e w przedsiębiorstwach: ekonomistów/ki, marketingowców/czynie, pijarowców/czynie, haerowców/czynie. Wydaje się, że ważne jest dokooptowanie do tej grupy informatyków/czki i asystnetów/ki.

13. Funkcjonowanie społeczeństwa zależy od dystrybucji dóbr. Załamanie się łańcucha dostaw oznacza całkowity paraliż oraz nieuchronny i trudny do skanalizowania wybuch niezadowolenia. Dystrybucja dóbr oparta jest w głównej mierze o transport i sprzedaż. Do grupy pierwszej winno się więc włączyć kierowców/czynie (i w konsekwencji mechaników/czki samochodowych/e, pracowników/czki stacji benzynowych) oraz sprzedawców/czynie.

14. Zachowanie sacrum i profanum nie zagwarantuje przetrwania państwa i narodu jeśli jego członkowie/inie nie będą realizowali prawa i obowiązku reprodukcyjnego, co zwłaszcza dotyczy kobiet w wieku od szesnastu do czterdziestu pięciu lat, co automatycznie zalicza owe kobiet do grupy pierwszej.

15. Uwzględniając zasadność twierdzenia, że zdrowie psychiczne jest jednym z głównych składników dobrostanu społecznego, przekładającego się na zdrowie fizyczne, a więc eliminuje całe spektrum chorób psychosomatycznych lub somatycznych, których źródłem są powikłania wynikające z zachwiania równowagi psychicznej, a także chorób psychicznych wprost prowadzących do śmierci lub trwałego uszczerbku na zdrowiu, w tym niezdolności do pracy z powodów zaburzeń psychicznych należy w pierwszej grupie zapewnić szczepienia osobom, których praca lub inne działanie wpisują się w realizację potrzeb psychologicznych innych jednostek, w tym realizację zainteresowań i hobby, a więc zarówno bibliotekarzom/arkom jak i pilotom/kom wycieczek krajoznawczych. Zasadne wydaje się też zaszczepienie osób, którzy realizując swoje pasje mogą przyczynić się do wzrostu transmisji wirusa, a więc podróżników/czek czy wolontariuszy/ek a także tych, którzy realizują swoją pasję połączoną z pracą na przykład pracując w modelingu.

16. W pierwszej grupie z przyczyn oczywistych powinni znaleźć się pracownicy zakładów pogrzebowych w tym zakładów utylizacji termicznej zwłok (krematoriów). 


Uwzględniając II

Zakładając równość w prawach każdego obywatela kolejność szczepień nie może być oparta o wiek obywatela, gdyż faworyzuje ono tych, którzy należą do właściwej, określonej odgórnie i na podstawie niejasnych kryteriów kategorii wiekowej. Ponadto owa kolejność nie może być określona na podstawie stanu zdrowotnego danej osoby, czyli faktu, iż dana osoba ma schorzenia zwiększające prawdopodobieństwo śmierci z powodu zakażenia. Po pierwsze należy uwzględnić prawdopodobieństwo śmierci w danej grupie wiekowej w wyniku zakażenia koronawirusem z uwzględnieniem aktualnego stanu zdrowia konkretnej osoby. Owe dane zbiorcze powiedzą, że np. osoba z nadwagą, cukrzycą i nowotworem mająca osiemdziesiąt lat ma niewielkie szanse przeżycia w wypadku zakażania a całkiem zdrowy trzydziestolatek prawdopodobnie tylko kichnie. Dane demograficzne wskażą, że osoba osiemdziesięcioletnia (bez uwzględniania płci) statystycznie nie żyje od dwóch lat, więc jej szczepienie jest społecznie niesprawiedliwe, gdyż ogranicza szanse osoby czterdziestoletniej, której zgon z powodu zakażenia jest mało prawdopodobny ale możliwy. Jeżeli będziemy wiedzieć jakie jest prawdopodobieństwo śmierci osoby w wieku siedemdziesięciu lat i w wieku czterdziestu lat to realizując postulat sprawiedliwości społecznej ustalimy odpowiednie wagi i zaszczepimy obie grupy (tj. siedemdziesięciolatków i czterdziestolatków) w proporcjach określonych przez owe wagi tak, aby prawdopodobieństwo przeżycia było równe dla obu grup. Czyli (w uproszczeniu) jeśli siedemdziesięciolatek umrze z prawdopodobieństwem 10% a czterdziestolatek z prawdopodobieństwem 1% to, żeby w pierwszym kroku było sprawiedliwie należy zaszczepić na jednego czterdziestolatka dziesięciu siedemdziesięciolatków. Na ten podział należy nałożyć odpowiednią wagę wyprowadzoną z przewidywalnej długości życia (8 lat 70-cio latka i 38 lat dla 4-to latka), gdyż sprawiedliwość wymaga, aby wszystkim dać nie tylko równą szansę przeżycia do 78 roku życia, ale także uwzględnić długość samego życia od chwili zaszczepienia (38 do 8; czyli 4,75). Po otrzymaniu odpowiednich proporcji należy do wzoru wprowadzić choroby mogące przyczynić się do pewniejszego zgonu lub ich brak, poprzez dodania odpowiednich współczynników korygujących tak, aby wyrównać prawdopodobieństwo przeżycia osoby czterdziestoletniej chorującej z osobą czterdziestoletnią niechorująca uwzględniając oczywiście, że osoba chorująca (dotyczy to głównie chorób przewlekłych) prawdopodobnie żyłaby krócej. Wzór należy uzupełnić, przez statystycznie wyprowadzone stałe korygujące uwzględniające zachowania i tryb życia mogące wpłynąć na potencjalną przeżywalność a więc nadwagę, nikotynizm, alkoholizm, świninizm (jedzenie tłustego niezdrowego mięsa) i inne niezdrowe spożywanie (z uwzględnieniem statystycznie badalnej zmiany trybu życia w przyszłości), sporty i zabawy ekstremalne czy zawody niebezpieczne. A następnie nałożyć to na strukturę płci oraz miejsce zamieszkania, poziom wykształcenia i dochodu mające istotny wpływ na przewidywaną długość życia.


Biorąc pod uwagę I i II należy opracować odpowiednią macierz sprawiedliwość/dobro społeczne i określić właściwą kolejność szczepień. Pierwsze przymiarki wskazują niemal jednoznacznie, że w pierwszej kolejności należy zaszczepić dwudziestosześcioletnie rozwiedzione kobiety, zasiadające w radach nadzorczy firm energetycznych i pracujące w ministerstwie obrony narodowej na stanowisku asystentek wiceministra, mające trójkę dzieci z pierwszego małżeństwa i dwójkę z kolejnego, które po godzinach pracy chodzą do barów i dyskotek, gdzie przy pomocy wolnych tańców nawiązują przygodne kontakty seksualne za pieniądze, a wracając później do domu malują obrazy pełne husarii, w niedzielę udzielają się w chórze kościelnym śpiewając, a w rzadkich wolnych chwilach próbujące dokończyć doktorat z teologii. Jako ostatnich należy zaszczepić osiemdziesięcioletnich pustelników, którzy samotnie opływają Ziemię bez zawijania do portów.