piątek, 16 kwietnia 2021

Jak wyklęci komunizm wprowadzali

 „Co by było gdyby?” to ważne pytanie, na które niektórym wydaje się, że znają odpowiedź. Zakładają, że zmiana jednego czynnika determinuje przewidywalny ciąg zdarzeń przeszłych a mając wehikuł czasu można świat uczynić pięknym i kwitnącym, jużci to dusząc Hitlera, gdy maszerował na ASP lub zmniejszając prędkość samochodu do niemal przepisowych. Eksperymenty myślowe o dawnych decyzjach zwykle skutków nie mają poza poszerzeniem horyzontów i wpływając na decyzje przyszłe, gdyż podobno można się trochę nauczyć z historii. 

Gdy jednak czyta się i słyszy wokół i wciąż o decyzjach słusznych i bohaterstwie niedoścignionym i pełnym romantyzmu w walce przeciwko czerwonemu potworowi lampka ostrzegawcza migocze, gdyż przekaz zbyt romantyczny, zbyt bohaterski i za bardzo w wawrzynach mitologii osadzony. 

Krusząc makijaż bohaterstwa, romantyzmu i mitologi można dostrzec obraz inny bez lukru i pieśni niezłomnych. Obraz, który nie plakatowymi farbami malowany a ołówkiem szkicowany, niedokładny i kleksami poorany. 

W faktach można szukać oparcia ale fakty z nazwy tylko są suche. Zagłębienie się poniżej poziomu ogólności powoduje, że rozłażą się i rozklejają, wilgotnieją, puchną i mętnieją. Ale złudna nadzieja się kolebie, że gdzieś tam na dnie czeka prawda prawdziwa z niuansów ograbiona, z sercem bijącym i w promieniach świetlistych.

Dla tej mojej opowiastki fakty ogólne jednak wydają się wystarczające, bo nie o szczegóły mi chodzi, nie o prawdę w konkrecie, nie o prawdę w ogóle (bo ambicja prawdodawcza zbyt mi się dzisiaj niebezpieczna, podejrzana i okrutna wydaje) a o spojrzenie z lotu ptaka o wzroku zmętniałym. Cóż to się więc dzieje, gdy II Wojna Światowa zbliża się do końca a armie miażdżą nazistowskie Niemcy? Zwycięstwo jest niemal pewne. Stalin jest paranoikiem i zbrodniarzem. Polska będzie w radzieckiej strefie wpływów. AK jest wykrwawiona (m. in. po Powstaniu Warszawskim) i w rozsypce. Ludność jest zmęczona wojną, okrucieństwem, morderstwami. Ludność jest przyzwyczajona do okrucieństwa. Ludzie oswoili cierpienie i śmierć. Państwo powstaje z gruzów, tak dosłownych, jak i społecznych. Nie ma struktur władzy, chaos jest powszechny, elity w znacznej części zginęły (zostały wymordowane). Państwo nie ma administracji a aparat przymusu i prawa jest w powijakach, jest budowany naprędce, w oparciu o losowe i niekompetentne osoby z radziecką (potężną) protezą. Częściowo ten aparat tworzony jest przez żołnierzy armii polskiej, którzy walczyli (i ginęli) od Lenino poprzez Wał Pomorski a na Berlinie kończąc. Kiełkująca władza jest silnie związana ideologiczne i ma częściowe poparcie ludności. W kraju chaosu mnożą się grabieże, napady, zbrodnie, morderstwa. Na południowym wschodzie nowych granic polski działa partyzantka ukraińska (czasami we współpracy z tak zwanym podziemiem niepodległościowym). Na ten obraz nakładają się migracje wewnętrzne i zewnętrzne.

W takich warunkach zbudowanie funkcjonującego państwa i skonsolidowanej władzy, która kontroluje jego terytorium i posiada legitymizację budowy aparatu terroru, wymaga, między innymi, jakiegoś dodatkowego czynnika, czynnika uzasadniającego działanie, które bez owego czynnika byłoby utrudnione. Można pokusić się o stwierdzenie, że wystąpienie owego czynnika jest przyczyną, która konstruuje taki a nie inny reżim, gdyż brak owego czynnika przyczyniłby się do skonstruowania inaczej funkcjonującego państwa i innego reżimu politycznego.

W takiej sytuacji działania tak zwanych żołnierzy wyklętych spadła na kiełkujący reżim polityczny pierwszych lat tak zwanej Polski Ludowej (do 1952 roku Rzeczpospolita Polska po 1952 PRL) niczym worek złota dla spragnionego bogactwa inwestora. Samo działanie leśnych partyzantów po zakończeniu wojny geopolitycznej sytuacji zmienić nie mogło ale mogło jak najbardziej zmienić sytuację wewnętrzną uzasadniając narastający terror okresu stalinowskiego, zaangażowanie radzieckie (atakowani i zabijani byli także żołnierze i funkcjonariusze radzieccy), dzięki zgeneralizowaniu wroga umożliwiły atak (wojskowy, polityczny, społeczny i sądowy a właściwie pseudosądowy) na żołnierzy tej części podziemia antynazistowskiego, które po wojnie złożyło broń uznając walkę zbrojną z Rosją za pozbawioną sensu (lub uznającą socjalizm za całkiem niezły pomysł). Tak zwani żołnierzy wyklęci atakując funkcjonariuszy (i obywateli) powstającego państwa byli idealnym uzasadnieniem narastających represji i z punktu widzenia władzy jedyną reakcją na ich działanie była militarny odwet. Właściwie żadna władza (niezależnie jak ją można ocenić) nie może sobie pozwolić aby na jej terenie działały ugrupowania zbrojne atakujące ich funkcjonariuszy w sposób zorganizowany i masowy. Działalność tak zwanych żołnierzy wyklętych wpisała się w szerszy kontekst innych działań antypaństwowych, na które państwo musiało zareagować. Przy czym często rozróżnienie partyzantki antykomunistycznej od grup bandytów było trudne lub niemożliwe, a sami tak zwani żołnierze wyklęci czasami objawiali się w obu rolach. Oczywiście państwo w sposób mniej lub bardziej świadomy obie grupy wrzucało do jednego worka opatrzonego napisem „bandy” i za jednym zamachem pozbyło się i jednych i drugich. 

Trudno ocenić jak wyglądałby reżim powojenny bez leśnego wroga ale wiele wskazuje na to, że ich obecność i działanie skonsolidowało władzę, pozwoliło zbudować aparat terroru, wprowadzić stalinowską wersję państwa, uzasadnić atak na głównie po AK-owską partyzantkę antyniemiecką, przyczyniło się do rozbicia środowiska nieprzychylnego nowemu ustrojowi, w większym stopniu zaangażowało Związek Radziecki. Trudno także ocenić o ile mniejsze byłyby ofiary okresu stalinowskiego, o ile łagodniejszy byłby reżim pierwszych lat powojennych i o ile mniej ofiar byłoby wśród ludności cywilnej. Trudno ocenić z czego wynikała działalność zbrojnego podziemia antykomunistycznego, z głupoty, naiwności, źle pojmowanego patriotyzmu, niewiedzy, nieumiejętności dostrzegania potencjalnych skutków własnych działań, spaczonego romantyzmu czy z nieumiejętności funkcjonowania bez broni i zabijania, niemniej jest niemal pewne, że jego działalność przyczyniła się do powstania takiej wersji państwa z jakim mieliśmy do czynienia w pierwszych latach po II wojnie światowej. 

PS. „W latach wojny domowej 1944-47 z rąk powojennego podziemia antykomunistycznego zginęło 4018 milicjantów, 495 ormowców, 1616 funkcjonariuszy UB oraz 3729 żołnierzy Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojsk Ochrony Pogranicza. Ofiar wśród cywilów było niewiele mniej: 5143 osoby, w w tym 2655 rolników i 691 gospodyń domowych oraz 187 dzieci do lat 14. Łącznie ok. 15 tys. osób. Zginęło też 1980 żołnierzy Armii Czerwonej, głównie powracający z wojny do kraju.

Ocenia się, że zabitych zostało 7672 „leśnych” , według niezweryfikowanych danych w latach 1944-1954 za przestępstwa polityczne skazano na karę śmierci ok. 5 tys. osób, z czego ponad połowę wyroków wykonano”.

Źródło: 

https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2016/03/01/bilans-wojny-domowej-w-polsce-1944-47/