niedziela, 14 maja 2017

CYTATY

„Życie bez czytania jest niebezpieczne, trzeba zadowolić się samym życiem, a to niesie za sobą pewne ryzyko”
Michel Houellebecq „Platforma”, Warszawa 2004, Str. 96

sobota, 6 maja 2017

Czasoprzestrzeń magiczna

Lubię te swoje papierowe podróże. Ślad węglowy minimalny. Nie trzeba się pakować ani rozpakowywać. Lot palcem i żeglowanie dłonią zajmują sekundy zamiast godzin, dni, tygodni. Nie muszę mieć paszportu ani zależeć od decyzji kogoś gdzieś tam. Koszty są niewielkie a jednego wieczora mogę zaliczyć kilka kontynentów. I jeszcze to miłe uczucie powrotu do przeszłości, do fascynujących i tak bardzo nasiąkniętych wyobraźnią podróży z lat młodości zahaczających o wiek dziecięcy. Takie podróżowanie ma swoje wady, ale trudno. Mogę je przeżyć. 
 
Mogę przemieszać się jak chcę. Chociażby tak jak dostałem się na Północny Sentinel. Stamtąd mogę podróżować dalej i tylko w niewielkim stopniu odchylać się od 11 równoleżnika. Spróbujcie tak zrobić w realnym (jeśli naprawdę ten realny jest tym rzeczywistym, prawdziwym światem). 
 
Tym razem płynę, lecę lub jadę. Albo robię to wszystko jednocześnie, bo nikt nie jest stanie mi w tym przeszkodzić i nie może zdeterminować mojego sposobu przemieszczania. Mijam Andamany i Nikobary, prześlizguję się nad półwyspem Malajskim, omijam Sajgon, który już nie jest Sajgonem, szybuję nad Palawanem, ale szybko opuszczam Filipiny, troszeczkę zbaczam na północ, żeby spojrzeć na atol Bikini, do którego czuję, że kiedyś powinienem wrócić, wędruję dalej, aż do Kostaryki, na którą tym razem (do niej też kiedyś będę musiał wrócić) tylko rzucam okiem i w końcu lądują w Kolumbii. To była długa podróż. Trafiam na potężną rzekę o ładnym imieniu – Magdalena. Zwalniam na chwilę i kawałek dalej trafiam w końcu na cel mojej dzisiejszej wędrówki: na niczym nie wyróżniające się kolumbijskie miasto Aracataca. 
 
Zaginam czas i już jest 6 marca 1927 roku – właśnie rodzi się Gabriel García Márquez. A samo Aracataca siłą jego późniejszej woli i mojej obecnej przemienia się w Macondo.

Tak właśnie, tą podróżą chciałem uczcić dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin Márquez’a, która minęła (6 marca) i pięćdziesiątą rocznicę pierwszego wydania Stu lat samotności (5 czerwca 1967), która już niedługo nastąpi. Taki mój mały hołd dla utworu, dzieła doskonałego.


piątek, 5 maja 2017

Cytaty. Cytat nr 2

„-Mój syn strasznie chciałby pana poznać. Drogie dziecko, on się tak pasjonuje rozlewem krwi..”
Pär Lagerkvist, opowiadanie „Kat” ze zbioru „Zło” str. 37, Poznań 1986

sobota, 22 kwietnia 2017

Cytat Pierwszy odcinek z serii cytaty

 „Tak, przestępczy charakter czynu zrozumiałem i przyznałem się do winy. Pytanie sądu: - Czy świadek jest pewny, że tego dnia pracował z oskarżonym przy koszeniu trawy? - Tak, jestem absolutnie pewny, ponieważ tego dnia właśnie dyskutowaliśmy problemy prawdy u Arystotelesa. - U kogo? Pyta sędzia”

Lech Raczek w Anka Grupińska i Joanna Wawrzyniak, „Buntownicy, polskie lata 70 i 80”, Warszawa 2011 (str. 107).

wtorek, 4 kwietnia 2017

Uciec z Hareru

Wróćmy na chwilę do Hareru. Małego miasteczka w Etiopii o bogatej historii. Jeżeli nie chcemy jechać na zachód i wydostać się przez Addis Abebę możemy pojechać na wschód. Żeby pojechać na wschód najlepiej wybrać drogę na północ i przez Dire Daua, gdzie należy nadal jechać na północ, ale z lekkim wschodnim odbiciem kierować się na Ali Sabieh w Dżibuti. Przy okazji można podziwiać jedyną linie kolejową w Etiopii. Można oczywiście pojechać na Zachód i w połowie drogi do stolicy Etiopii pojechać lepszą drogą skręcając w miejscowości Auasz w prawo. Wielkim łukiem i lepszą drogą także i pewnie szybciej dojedziemy do Dżibuti. Po drodze można się zatrzymać i pogrzebać w Ziemi, bo w tamtej okolicy odnaleziono pozostałości naszej prehistorii sprzed kilku milionów lat. Może uda się znaleźć brata Lucy (czyli AL 288-1, Australopithecus afarensis).
 
Tą lub tamtą drogą w końcu dojedziemy do Dżibuti. I teraz nie pozostaje nam nic innego jak płynąć dokładnie na wschód. Jesteśmy wciąż na północy, jedenaście stopni od równika (Harer - 9). Płyniemy. Będziemy musieli lekko odbić na północ bo inaczej władujemy się w sam Róg Afryki. Później miniemy Sokotrę (po lewej, bakburtowej stronie) i jej krwawiące krwią smoków drzewa. Nasza przygoda trwa i w końcu trafiamy na Indie. Co trochę nam utrudnia płynięcie. Oczywiście możemy opływać. Albo Indie przewędrować. Decyzja nie należy do mnie. Ważne jest żeby trzymać się tego 11 równoleżnika. Gdy już uda się przebyć lub opłynąć Indie płyniemy dalej kierując się na Phnom Pehn. Oczywiście znowu trafilibyśmy na ląd zanim dotarlibyśmy do Tuol Sleng. Tym razem byłby to półwysep Malajski. Ale nie dopływamy tam. Po drodze trafiamy na Andamany i indyjską marynarkę, która nie pozwoli nam dostać się na małą wysepkę, która jest nieosiągalnym celem naszej dzisiejszej podróży.

Ta wyspa to Północny Sentinel. Powierzchnia 72 km2. Najwyższy szczyt ma 122 metry. Wyspa jest zalesiona. I nie możemy na niej wylądować i piknikować. Możemy ją tylko podziwiać z daleka. Marynarka strzeże dostępu do wyspy, chociaż nie ma tam instalacji wojskowych, reaktora atomowego, tajnego domku letniskowego Pranaba Kumara Mukherjee. Właściwie nic tam nie ma. Ale ktoś tam jest. Nikt nie wie kto. A właściwie kilka osób, kilkanaście, albo kilkaset osób tam jest. Nikt tego nie wie. Poza nimi samymi. Żyją sobie na tej wyspie i pewnie narzekają na tsunami, które kilka lat temu zesłali bogowie. Nie wiadomo w co wierzą, nie wiadomo jak żyją. Nie wiadomo czym się zajmują. Nic nie wiadomo. Kilka osób na wyspie wylądowało, ale kontakty raczej nie były udane, a ostatnie spotkanie (przypadkowe, dwaj rybacy i ich łódź zboczyła z kursu), zakończyło się dla odwiedzających tragicznie – zostali zabici. Mieszkańcy wyspy nie lubią obcych i żyją w w całkowitym oderwaniu od naszych małych i dużych spraw (setki lat jak wskazują badania lingwistyczne w oparciu o dziewiętnastowieczne porwanie kilku mieszkańców wyspy, z czasów, kiedy biali mieli w zwyczaju nosić porywczy kaganek; z tego porwania kilka osób wróciło na wyspę, kilka zmarło). W końcu uszanowano ich niechęć i oficjalnie postanowiono zostawić ich w spokoju. Ich cały wszechświat to 72km2. Ten wszechświat można obejść w jeden dzień. Nasze globalne ocieplenie powoduje, że ich Wszechświat się kurczy (nie mieliby problemu z odkryciem, czym w tym wszechświecie jest czarna materia). W tamte okolice wybrał się także już znany (m. in. z poprzednich wpisów) Henrich Harrer. Raczej jednak na wyspie nie wylądował, chociaż opisał mieszkańców Północnego Sentinelu (metr sześćdziesiąt wzrostu, leworęczni; Die letzten Fünfhundert: Expedition zu d. Zwergvölkern auf d. Andamanen [„The last five hundred: Expedition to the dwarf peoples in the Andaman Islands”).

Sentinelczycy nie wiedzą, że Trump wygrał wybory, że Clinton je przegrała, nie wiedzą, kto dostał Nobla, a kto Oscara, nie wiedzą kto jest papieżem, nie wiedzą, że człowiek spacerował po Księżycu, nie wiedzą o Rewolucji Francuskiej i odkryciu Ameryki, kto wygrał mistrzostwa w tym lub tamtym, nie spędzają godzin na rozważaniach nad wyższością Iphone sto milionów nad Samsungiem Galaxy dwieście milionów, nie wiedzą co to słoń, nie widzieli lodu ani śniegu itd. Tyle zdań o nich można napisać nic o nich nie wiedząc, pisząc o tym czego nie wiedzą.

sobota, 25 marca 2017

bezrobotność

Dzień dobry
Kilkanaście miesięcy temu ukazał się mój zbiór opowiadań (Ja, mój wróg). Powieść bezrobotność jest już dostępna. E-book: http://www.zinamon.pl/artykul/rafal-harer/bezrobotnosc,A0CA0856EB i wersja papierowa: http://www.zinamon.pl/ksiazka/Harer-Rafal/Bezrobotnosc,84708200100KS;jsessionid=C9330E3533F69C0694068AE6B770CC6D.kaz.
Za kilka dni powinna być dostępna w większości księgarni internetowych.
Prace nad kolejnymi publikacjami trwają i są mocno zaawansowane, więc jeżeli z kosmosu na Ziemię nie spadnie duży meteoryt a na moją głowę spora cegła to za rok powinienem wydać następną powieść. Pozdrawiam wszystkich i życzę miłej lektury
RH