sobota, 6 października 2018

Podróże międzygwiezdne. Energia, część II. Kolejne dawki jeszcze większych liczb


Energia
Część I
Konieczne jest założenie.
Założenie: nasz statek kosmiczny będzie ważył 1000 ton, czyli milion kilogramów. Dużo, mało? Mało. Tak mniej więcej dwa duże, te z największych, zatankowane samoloty (takie jak A380). W tym milionie kilogramów musi się zmieścić załoga, silniki, źródło energii, zapasy, systemy ratunkowe, systemy podtrzymywania życia, narzędzia, komunikacja, systemy sterowania, systemy ochronne itd. itd. Wszystko to, co niezbędne, żeby kilkadziesiąt lat, kilkanaście lub kilkadziesiąt osób przeżyło. To naprawdę niewiele.
Międzynarodowa stacja kosmiczna waży trochę ponad 400 ton (a zapasy są regularnie dostarczane). Żyje na niej 6 osób. Nie jest samowystarczalna.
A nasz pojazd musi być trochę lepiej wyposażony od A380 i lepiej od międzynarodowej stacji kosmicznej. 1000 ton to naprawdę mało. Ale za to piękna okrągła liczba (nie buduję statku - jeszcze; określam problemy w budowie statku kosmicznego).
Zakładam, że mamy już nasz statek w przestrzeni kosmicznej i bum, startujemy, Przyśpieszenie na poziomie 1g czyli 10m/s2 wymaga siły 10 milionów niutonów (10 MN, 10 000 kN; a to wynika z prostego wzoru: F(siła)=m(masa)xa(przyśpieszenie).
Aby uzyskać zakładaną prędkość musimy ten ciąg utrzymywać przez 10 mln sekund (cztery miesiące).
Mija cztery miesiące i mamy docelową prędkość, która wiąże się z docelową energią kinetyczną (E=mv2/2 – w ujęciu Newtonowskim a nie Einsteinowskim). Czyli musimy pomnożyć milion (masa) przez 100 milionów (prędkość) przez 100 milionów (znowu prędkość) i podzielić przez 2. Wynik: 5 i 21 zer J (dżuli). Taką energię (a właściwie pracę) musimy włożyć w nasz pojazd, żeby rozpędzić go do zakładanej prędkości. Czy to dużo? Tak, to dużo energii. 5 i 21 zer, czyli 5 bilionów gigadżuli. Też brzmi nieźle. Ile to właściwie jest?
W programie Apollo (podczas którego podobno ludzie spacerowali po księżycu), za wynoszenie wszystkiego w kosmos odpowiedzialne były rakiety Saturn, napędzane przez pięć silników F1 (nie tych samochodowych). Jeden silnik waży ponad 8 ton. Uzyskiwał ciąg prawie 7 MN (7 000 kN), czyli nasz pojazd wymaga półtora silnika F1. Jeden potrzebuje ponad 2,5 tony paliwa (rakietowa nafta plus ciekły tlen) na sekundę. Napiszę to jeszcze raz: 2,5 tony paliwa na sekundę. Czyli my potrzebujemy mniej więcej 4 tony. 4 tony na sekundę pomnóżmy przez 10 milionów sekund (czas przyśpieszania). Wynik: 40 milionów ton. 40 tysięcy razy więcej niż masa samego pojazdu. Oczywiście w jedną stronę. Oczywiście bez hamowania. Lubię takie liczby - one nic nie mówią. Co to znaczy 40 tys. razy więcej? To znaczy, że idziesz po fajki, albo idziesz dookoła Ziemi. Mniej więcej taka różnica.
Oczywiście silnikami rakietowymi nie osiągniemy zakładanej prędkości. To był tylko taki przykład. Silnikami rakietowymi nie osiągniemy nawet promila (1/1000) zakładanej prędkości. I to nawet nie dlatego, że trudno będzie zabrać kilkadziesiąt milionów ton ciekłego tlenu, ale dlatego, że odrzut gazów w silnikach rakietowych ma zbyt małą prędkość.
Nie tędy droga.
Jeszcze jedno. Żeby nie umknęło, bo problem powróci. Jeżeli startowalibyśmy naszym pojazdem (1000 ton) z naszymi zbiornikami paliwa (40 milionów ton) to nasz cały układ ważyłby 40 milionów ton (pomijam te 1000 ton, to maleńki ułamek). Żeby tej masie nadać przyśpieszenie na poziomie g, potrzebujemy (40 milionów ton, 40 miliardów kilogramów) siły ciągu w okolicach 400 miliardów niutonów, czyli 40 tysięcy razy większej niż siły potrzebnej do przyśpieszenia samego pojazdu. Przy tych samych założeniach (tak absurdalnych, że aż nie chce się wierzyć), potrzebujemy 160 tysięcy ton paliwa na sekundę. W chwili startu. Później jest łatwiej. Czyli musimy zabrać więcej paliwa. Ale więcej paliwa to większa masa więc więcej paliwa i większa masa. I tak dalej i tak dalej. Ale w końcu te wartości się spotkają. Kiedy? Przy jakiej masie? Czy w ogóle jest sens zapisać tę funkcję i to liczyć?
Nie tędy droga.
CDN (Energia).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz