wtorek, 30 kwietnia 2019

Ostateczne rozwiązanie kwestii kociej, czyli o kondycji ludzkiej, dwóch milionach otrutych kotów i ostatnim posiłku.


Z tymi kotami to jest tak: mają niemal same zalety. Jak ktoś jest czepliwy to będzie marudził: że srają, że miauczą, że budzą w nocy, że nie podają łapy i nie doceniają swojego pana. Taki domowy kot (Felis catus) nie zmienił się tak bardzo jak taki wilk i z łatwością w dobrych warunkach przeistacza się w swoja pierwotną wersję: może żbika, może kota nubijskiego (a może kot nubijski to podgatunek żbika) i żyję sobie swobodnie i robi to co koty robią: śpią i jedzą. Nie mając pełnej chrupek miski muszą wykorzystać swoje zdolności i zabijać (mając miskę pełną chrupek też zabijają, ale pośrednio).

Były kot domowy bywa zwierzęciem całkiem pożytecznym jeśli ktoś lubi ten dziwny podział na zwierzęta pożyteczne i szkodniki. Bywa także wręcz przeciwnie, gdy poluje nie na myszki i szczurki, ale na rzadkie ptaszki, wymierające ssaki i bezbronne jaszczurki.

Dawno, dawno temu był sobie leżący na uboczu kontynent, który odcięty od całej reszty ewoluował własną drogą i zamiast sarenek miał kangury a zamiast zajączków też kangury. W końcu leżący na uboczu kontynent połączył się silnymi morskimi więzami z całą resztę a silne więzy sprowadziły innego człowieka oraz kilka dziwnych zwierzaków, które nie bardzo pasowały do wombatów i kolczatek. Szczury, króliki (przy okazji polecam film: „Polowanie na króliki”), wielbłądy. I koty. No i owce oczywiście. Ten kontynent, jakby ktoś chciał wchodzić w szczegóły, to Australia. Koty jak to koty miały łapać myszy i szczury, ale dały dyla i stały się byłymi kotami domowymi, które narobiły w Australii masę szkód. Jak niektórzy oceniają przyczyniły się do wyginięcia co najmniej 27 gatunków ssaków. Specjaliści policzyli, że dzikich domowych kotów jest od dwóch do sześciu milionów i są prawdziwym nieszczęściem dla australijskiej przyrody, gdyż ją zjadają, a nic nie zjada kotków. Kotków nic nie zjada i na kotki nic nie poluje, bo polować mogą takie duże orły, których nie ma za dużo, i takie duże dzikie psy (dingo), które przywlekły się do Australii kilkadziesiąt tysięcy lat wcześniej.

Dingo też nie ma za dużo, bo w Australii są owce. A dingo lubiły owce, więc Australijczycy wybudowali najdłuższy płot świata (5614 km; dzięki czemu zajmują pierwsze miejsce w budowie najdłuższych płotów świata), żeby dingo nie łaziły gdzie chcą. Wszyscy wiedzą, że dla kota niespełna dwumetrowy płot to mysz z masłem. W ten oto sposób mały kot domowy stał się drapieżnikiem szczytowym, tak jak tygrys jest drapieżnikiem szczytowym w Azji (tam gdzie jeszcze są tygrysy).

W ten oto sposób kot domowy stał się problemem, a problemy należy rozwiązywać. Najlepszą metodą rozwiązywania problemów, o czym wie każdy początkujący i zaawansowany polityk, jest kiełbasa (no może budowa płotów jest równie atrakcyjna). Akurat ta kiełbasa jest z kangura, kurczaka, przypraw i trucizny o kryptonimie 1080 (kiełbasa z trucizną! Cóż za metafora.). „Kiełbasa ma być smaczna. To ostatni posiłek kota”. ("They've got to taste good. They are the cat's last meal."  Shane Morse dla New York Times). Kiełbasę rozrzuca się tam, gdzie są koty. Koty zjadają kiełbasę i umierają w piętnaście minut. Podejrzewam, że jak zjedzą całą. A jak zjedzą pół, albo skubną? Co wtedy? Umierają dłużej? Przeżywają? Zdychają w męczarniach kilka dni? I czy tylko koty będą ją jadły? Czy tylko dla kotów jest śmiertelna (dla lisów też)? Na koty można też polować (10 dolarów australijskich za skalp kota na skupie). Plan jest taki: do 2020 zlikwidować 2 miliony dzikich kotów. Do 2050 roku wyeliminować wszystkie. Australia ma doświadczenia w podobnych zabawach, bo poradziła sobie z królikami. Najpierw zastosowano myksomatozę (taka choroba królików, która jest niemal w 100% śmiertelna, umieranie po zarażeniu trwa do 2 tygodni), ale się nie udało (te co przeżyły nadrobiły zaległości króliczymi sposobami) więc poprawiono RHD i teraz jest spokój.

Kotków szkoda i ptaszków przez koty zjadane też szkoda. I pewnie znalazłoby się inne rozwiązanie (kiełbasa antykoncepcyjna). Te koty w Australii urosły w mojej głowie do symbolu ludzkiej kondycji. Że niby to koty przyczyniły się do wyginięcia tych 27 gatunków. Ale w końcu to nie koty zbudowały statki, to nie kapitan Mruczek odkrył kociodziewiczy ląd. Na kota łatwo zwalić. A teraz koty muszą ponieść konsekwencję, co wydaje mi się mało atrakcyjne, bo piszę z kotem na kolanach, który jest całkiem podobny do żbika i wcale mu nie życzę, aby stał się bohaterem „Mruczka w krainie kangurów”.

A te metafora kondycji ludzkiej to jakiś automatyzm w tworzeniu i rozwiązywaniu problemów. Gdy już taki Homo Sapiens wejdzie na jakąś drogę, to strasznie trudno mu zawrócić albo zboczyć. Gdy są korki to buduje szersze drogi, gdy robi się gorąco planuje się wypuszczenie do atmosfery siarczanów w postaci aerozoli, gdy sąsiad zbudował ekstra bombę, to my zbudujemy jeszcze bardziej ekstra bombę itd. itd. Zakręcani w spirali znajdujemy rozwiązania, ale jest nam coraz trudniej, są coraz bardziej ryzykowane, robi się coraz ciaśniej i kończą się pomysły.

(korzystałem z: Wikipedii, New York Times Magazine, Daily mirror, CBSnews oraz uwag kota przejętego współbraćmi biegającymi do góry nogami).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz