Postanowiłem poszperać w Internecie i dowiedzieć się kim
jestem. Według kilku stron, które zajmują się kolekcjonowanie informacji o
nazwiskach, nie ma w RP nikogo o nazwisku Harer. Jest kilku Harenów. Na Śąsku
można spotkać Habaszów. Wydawać by się mogło, że Habasz ma niewiele wspólnego z
Harerem, a pomiędzy Habaszem a potencjalnym Harerm, na liście, jest całe mnóstwo
interesujących i pięknych nazwisk. Na przykład: Hahehuel. Ale szperanie w sieci pozwala odkryć, że Habasz ma coś
wspólnego z Harerem. Większość wyników wyszukiwarek, wiąże Harer z jakimś
miastem w Etiopii. Miasto na zdjęciach wygląda sympatycznie. Gdyby nie to straszne
”r” na końcu to byłby to z angielska zając. Zające na zdjęciach też wyglądają
sympatycznie. Przypominają króliki. Tylko kto teraz potrafi odróżnić królika od
zająca. Króliki potrafią być niebezpieczne, o czym wie każdy miłośnik filmów
Monty Pythona.
Już na pierwszej stronie wyników pojawia się matematyk John
Harer, który musi być kimś matematycznie ważnym i który jest opiekunem i
mentorem dla tych, którzy są już po doktoracie. Jednym z nich jest Omer
Bobrowski. Bardzo ciekawie połączone imię z nazwiskiem.
Wracając na miejscowe pole można odkryć album „Harer Nama”,
który może być interesujący dla wszystkich miłośników wedyjskich mantr,
sanskrytu. Dla zainteresowanych załączam link: http://mantra.art.pl/muzyka/harer-nama.
Dla wielbicieli muzyki znalazłem też coś takiego i zupełnie
nie wiem o co chodzi: https://www.youtube.com/watch?v=szHLkIPfg1Q.
Tsegaye eshatu (Dire Harer). Pierwszym wynikiem, gdy próbowałem dowiedzieć się
o co chodzi było zdjęcie pani, która musi mieć problem z oddychaniem a już na
pewno nie trenuje biegów przełajowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz