sobota, 16 stycznia 2016

Naukowe drogi na skróty czyli dryfująca Róża Luksemburg i rolnik szukający dinozaura

Z  wcześniejszych wpisów wynika, że Charlotte Wegener była córką Alfreda i wyszła za mąż za Heinricha Harrera, który tylko raz włożył mundur SS. Włożył go wtedy, gdy jego teść od kilku lat był człekopodobną bryłą lodu. Gdy AW zamarzał, jego teoria, której nie mógł zbyt dobrze uzasadnić, właśnie osiągała pełnoletniość, ale dopiero gdy osiągnęła czterdziestkę, zaczęto ją poważnie traktować. Tak to bywa w życiu teorii i nie tylko.

Wygląda to mniej więcej tak: skorupa ziemska składa się z płyt. Pod płytami buzuje magma i napędza płyty. Płyty się spotykają i jest to spotkanie burzliwe. Nie pozostaje im nic innego jak się wypiętrzyć i stworzyć góry. Może się jednak przy okazji jedna schować pod drugą co zaowocuje dołkiem. Przy okazji mamy takie różne spektakularne wydarzenia, jak fajerwerki, rzeki lawy, znikające i pojawiające się wyspy, potężne fale i mnóstwo śmierci. Zakładam, że to właśnie Wegener jest temu winny.

To właśnie przez Alfreda Wegenera w dniu 15 stycznia 1944 roku w argentyńskim San Juan całkiem niedaleko od Andów zadrżała ziemia i zabiła około dziesięciu tysięcy ludzi, przy okazji niszcząc większość zabudowań miasta. Gdy miasto jest zburzone można zacząć je odbudowywać. Uczynić je piękniejszym, jego budynki masywniejszymi, jego ulice szerszymi, jego parki zieleńszymi, ludzi piękniejszymi i szczęśliwszymi. Tak też zrobiono.

Niektóre miasta, mają tak nieszczęśliwe położenie, że aby stać się piękniejszymi potrzebują ludzkiej ręki.

San Juan miało to szczęście, że matka natura, w oparciu o dryf załatwiła sprawę. San Juan jest teraz pięknym i nowoczesnym miastem a produkty okolicznych winnic można konsumować jak świat długi i szeroki, za wyjątkiem tych miejsc, gdzie nie można konsumować wina. A właśnie dziś (a właściwie w dniu, w którym zacząłem pisać o San Juan w Argentynie) obchodzimy siedemdziesiątą drugą rocznicę trzęsienia ziemi w San Juan. Gdy miało ono miejsce większość świata nie za bardzo się tym przejęła, po pierwsze dlatego, że nie było tam turystów, a po drugie pewnie dlatego, że obchodzono dwudziestą piątą rocznicę gwałtownej śmierci Róży Luksemburg, która urodziła się w Zamościu a zginęła w Berlinie. Oczywiście zanim została zamordowana była torturowana, bo tak się jakoś zdarza, że kilka miesięcy po wojnie łatwo o tortury. Nieżywą wrzucono do Landwehrkanal, w którym dryfowała przez kilka miesięcy. Kiedyś duch Róży Luksemburg pojawiał się i błąkał, ale teraz jest ostro passé (przynajmniej w szeroko rozumianym „tutaj”). Pewnie dlatego, że była Żydówką.

San Juan jest stolicą prowincji San Juan, więc przez San Juan (miasto) musiał przejeżdżać Osvaldo Reig, który nie podobał się władzy, więc nie skończył studiów, ale i tak robił swoje i został profesorem omijając po drodze tytuł magistra. Zdarzało się, że miejscowe władze go nie lubiły i było to uczucie odwzajemnione, więc drogi władzy i Osvalda Reiga często musiały się rozchodzić, co ułatwiało podróże. Na szczęście był tak dobry w grzebaniu w kamieniach i wyciąganiu wniosków z kamieni i grzebania, że tam, gdzie władza nie przykładała zbyt wielkiej wagi do tych, którzy grzebią w kamieniach, a przy okazji mają czelność mieć poglądy, był przyjmowany chętnie i mógł zajmować tym na czym się znał. To w okolicy San Juan spotkał rolnika, który też lubił grzebać w kamieniach. Ten rolnik przekazał O. Reigowi skamieniałe szczątki biegającego po okolicznych dzisiejszych winnicach dinozaura. Te skamieniałe szczątki mogły się tam pojawić tylko dlatego, że Wegenerowski dryf wypiętrzający spowodował, że to co było głęboko pod ziemią pojawiało się na powierzchni umożliwiając wspomnianemu rolnikowi ich odnalezienie.

Rolnik oprócz poszukiwań i znajdywań interesujących kamieni zajmował się rolnictwem, bo inaczej nie mógłby być rolnikiem. Rolnictwo w okolicy San Juan ma bardzo długą tradycję, ale Hiszpanie znacznie ją unowocześnili, wprowadzając encomienda’ę (którą wprowadzili zresztą niemal w całej hiszpańskojęzycznej Ameryce Południowej) , polegającym na tym, że należy im płacić za to, że się pojawili. Hiszpanie pojawili się i doszli do wniosku, że tych, którzy tam żyją należy zmusić do tego, żeby chcieli być chronieni przez Hiszpanów. Oczywiście nie można kogoś chronić za darmo. Doszli też do wniosku, że należy Indian zmusić do tego, żeby  chcieli poznać nową religię. Ale przecież zapoznawanie kogoś z nową religią nie jest tanie. Skoro już są chronieni i mogą poznawać nową religię to muszą za to płacić, bo nic nie jest za darmo, a że nie mieli pieniędzy to musieli odpracowywać swoje zachcianki. To jest doskonały przykład, który ilustruje, jak zachcianki mogą uczynić niewolnikiem tego, kto im ulega.

Przekazane przez rolnika szczątki, Osvaldo Reig poskładał i opisał. Tak w nauce zaistniał nowy gatunek wymarłego ponad dwieście milionów lat wcześniej dinozaura. Nazwał go Herrerazaur na cześć Victorino Herrera, rolnika, który te szczątki odnalazł. Na zdjęciu Victorino wygląda sympatycznie. Sympatycznie wygląda też jego żona. Sympatycznie wygląda też ich (jak mniemam) pies. Nic więcej nie wiem o Victorino Herrerze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz