piątek, 11 grudnia 2015

Przygody Burtona, kolonializm za wódę i dlaczego jazz może być niebezpieczny dla życia

Wszystkie drogi wyszukiwań prowadzą do Hareru. W końcu będę musiał tam pojechać, skoro wybrałem taki pseudonim. Etiopski Harer jawi się jaka naprawdę interesująca miejscowość, ale prowadzi tam tylko jedna droga. Jadąc na wschód można dojechać do Somalii a na Zachód do Addis Abeby. Do Somalii (a właściwie Somalilandu, którego nikt nie traktuje poważnie) jest zupełnie niedaleko. Niedaleko Hareru jest kilka innych miast i miasteczek o ładnych nazwach. Gdybym chciał przybrać żeński pseudonim korzystając z mapy Etiopii i okolic pewnie bym się wahał pomiędzy Dżidżigą a Hergejsą. Zamiast Hareru mogłem wybrać Erer.

Harer jest stary, święty i otoczony niskim murkiem (przynajmniej jego stara część). Gdy się ogląda zdjęcia często powtarza się motyw pana karmiącego hieny (oczywiście jak się przebrnie przez wszystkie zdjęcia zajęcy czy też królików). Mieszkańcy mówią na swoje miasto Gey, co niby ma znaczyć Miasto, ale śmiem w to wątpić i nie wiem w jakim języku i nie chcę mi się tego szukać. Pewnie Richard Francis Burton znałby odpowiedź. Ale z jednej strony głupio pytać o takie rzeczy a z drugiej R.F. Burton nie żyje od stu dwudziestu pięciu lat. R.F. Burton pojawia się tu nieprzypadkowo. Był pierwszym Europejczykiem (przynajmniej pierwszym, o którym można coś powiedzieć), który przyjechał do Hareru .  Był też w Mekce i Medynie. Za takie rzeczy niewiernym psom groziła surowa kara. Ale Burton znał mnóstwo języków, wśród nich doskonale znał arabski więc mógł udawać kogo mu się żywnie podobało. Dodatkowo, dla większej wiarygodności, obrzezał się. Właściwie to nie wiem, czy obrzezał się sam, czy obrzezał go ktoś inny. Dotarcie do Hareru było częścią większej ekspedycji, do której Burton później dołączył. Większa ekspedycja miała odkryć źródła Nilu a w połowie dziewiętnastego wieku białych ogarnął szał odkrywania źródeł Nilu.

Harer był tylko epizodem w życiu R.F. Burtona. RFB to taki Indiana Jones, Lawrence z Arabii, Sir Robin-nie-do-końca-tak-dzielny-jak-Sir Lancelot, Jack Sparrow, Ibn Battuta, Charles Marlow, Bilbo Baggins w jednym. Innym epizodem była dyplomatyczna służba na wyspie Annobón, teraz będącej części Gwinei Równikowej a kiedyś należącej do Portugalii a później Hiszpanii. Podobnie jak w przypadku Zanzibaru tu także była mała zamianka: Portugalczycy mogli rozszerzyć swoje wpływy w Ameryce Południowej tam, gdzie zgodnie z tym jak się umówili z Hiszpanami nie mogli rozszerzać. A za to Hiszpanie dostali Annobón. Wyspa w momencie odkrycia była niezamieszkała. Właściwie to tylko mały, wielkości miasteczka, kawałek lądu, który przypadł, razem z kilkoma innymi wyspami, małej Gwinei Równikowej. Tylko kłopot. Cały obszar z górami na lądzie i kilkoma wyspami będącymi kontynuacją procesów wulkanicznych coś mi przypomina, ale nie mogę sobie uprzytomnić co. W każdym razie tak to bywa, że mała Gwinea Równikowa ma bardzo dużo wód terytorialnych, na których (a właściwie pod którymi) znalazło się sporo ropy, czyniąc GR cholernie bogatym państwem, a właściwie czyniąc cholernie bogatymi elity państwa. Czyli znowu ropa.
Annobón niemal kończy ciąg wysp zaczynających się od zatoki Ambas, na której jest malutka wysepka, z której Stefan Szolc – Rogoziński budował polski kolonializm. W końcu jednak odechciało mu się i oddał cały ten polski kolonialny kram Anglikom. Tę małą wysepkę kupił posługując się międzynarodową walutą wymienną w postaci alkoholu. Gdyby kontynuował swoje wędrówki zamiast wracać do Paryża może by nie wpadł pod koła paryskiej komunikacji publicznej i przeżyłby więcej niż trzydzieści pięć lat. A może by umarł na malarię. W wyścigu, kto pierwszy zdobędzie górę Kamerun, Burton wyprzedził Szolc – Rogozińskiego o dwadzieścia trzy lata. Szolc – Rogoziński zdobył górę Kamerun dokładnie 131 lat temu (12 grudnia 1884 roku).

RFB zmarł 20 października 1890 roku dokładnie w tym dniu, w którym urodził się jeden z prekursorów Jazzu Jelly Roll Morton, który przewodził zespołowi o nazwie Red Hot Peppers. Brakowało tylko chili i można by było wciągać heroinę. Gdy Morton został podziugany  pobliski szpital wyrzucił go za drzwi. Mieli chyba zasadę, że nie opatrują ran muzykom jazzowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz